Legii wystarczyła jedna akcja, by objąć w Częstochowie prowadzenie. Tuż przed przerwą Raków stracił piłkę w środku boiska, goście wyszli z kontrą, Maciej Rosołek zagrał wzdłuż bramki, a Paweł Wszołek dostawił nogę i trafił z bliska do siatki.
To był pierwszy celny strzał Legii, która czekała przyczajona na swoją szansę. Nie bez znaczenia był fakt, że już w 27. minucie murawę opuścić musiał jej najlepszy strzelec - Tomas Pekhart, odczuwający skutki starcia z Tomasem Petraskiem.
Raków znalazł się w nowej sytuacji. W tym sezonie nie zdarzyło się jeszcze, by pierwszy stracił gola na własnym stadionie. Ale piłkarze Marka Papszuna pokazali, że potrafią wychodzić z opresji. A do wyrównania doprowadzili akurat wtedy, gdy przewagę zaczęła osiągać Legia. Rzut karny podyktowany po błędzie i faulu Mateusza Wieteski wykorzystał Ivi Lopez.
Raków rzucił się do ataku. Bliski trafienia był Mateusz Wdowiak, szansę miał Deian Sorescu, z rytmu nie wybiła gospodarzy nawet czerwona kartka dla Giannisa Papanikolaou. W doliczonym czasie piłkę meczową miał Ivi Lopez - zza pola karnego uderzył z woleja w poprzeczkę. Gdyby trafił, pewnie byłby to gol kolejki.
Remis oznacza, że Raków nie odzyskał prowadzenia w tabeli. Przez najbliższe dwa tygodnie liderem będzie Pogoń, która w piątek pokonała 4:1 Wisłę Kraków.