Bayern chciał wygrać najmniejszym nakładem sił i nawet, gdy w 95. minucie gospodarze wyrównali na 2:2, doprowadzając do dogrywki, wydawało się, że swój cel piłkarze Hansiego Flicka osiągną.

Sprzyjało im szczęście, bo bramka Serge'a Gnabry'ego na 1:0 została uznana, mimo że był on na wyraźnym spalonym (w Pucharze Niemiec nie ma VAR, więc sędzia nie mógł naprawić błędu).

Czas jednak płynął, a Bayern bił głową w mur. Bezradny był również Robert Lewandowski. Polski as nie tak wyobrażał sobie ten wieczór. Miał odpoczywać i oglądać łatwe zwycięstwo kolegów, ale wszedł na boisko w 74. minucie i trafił dopiero w serii rzutów karnych. Strzelał jako pierwszy. Nie pomylili się też Joshua Kimmich, Thomas Mueller, David Alaba, Douglas Costa, presji nie wytrzymał jednak Marc Roca, a Manuel Neuer nie zatrzymał decydującego strzału i sensacja w Kilonii stała się faktem.

To już druga porażka Bayernu z rzędu. W piątek przegrał w Bundeslidze z Borussią Moenchengladbach, w niedzielę podejmie Freiburg.