Polski futbol ma piękne olimpijskie tradycje, ale złoto i srebro Orłów Górskiego oraz wicemistrzostwo drużyny Janusza Wójcika to już historia, o której młode pokolenie piłkarzy czyta w książkach.
Od sukcesu w Barcelonie minęły trzy dekady, część medalistów z tamtej ekipy jest dziś telewizyjnymi ekspertami, Jerzy Brzęczek był selekcjonerem, a Marek Koźmiński szykuje się do walki o fotel prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej (PZPN).
Następców się nie doczekali. Zmieniali się trenerzy, zmieniali zawodnicy, a awansu na igrzyska jak nie było, tak nie ma. Choć akurat zespół prowadzony jeszcze przez Czesława Michniewicza był bliski przełamania złej passy. Zabrakło mu punktu, by wyjść z grupy i zakwalifikować się do półfinału młodzieżowych mistrzostw Europy w 2019 roku. To gwarantowało wyjazd do Tokio.
Młodzież i weterani
Od igrzysk w Barcelonie o medale rywalizują piłkarze do lat 23 (w Tokio podniesiono limit o rok ze względu na przełożenie imprezy) wspierani przez starszych gwiazdorów (maksymalnie trzech). Pięć lat temu w Rio z furtki tej skorzystał Neymar i na Maracanie poprowadził Brazylię do pierwszego tytułu olimpijskiego, wykorzystując w finale z Niemcami decydujący rzut karny.
Teraz ani Neymara, ani Leo Messiego, który też ma w kolekcji złoto igrzysk (2008), nie będzie. Parę dni temu stoczyli walkę o triumf w Copa America (wygrał Argentyńczyk), a za kilka tygodni startuje sezon we wszystkich wielkich ligach.