Paulo Sousa pracuje w zespole, dokonuje wyborów, jego zdaniem optymalnych. Nie mam wątpliwości, że reprezentacja znalazła się we właściwych rękach. Nim podjąłem decyzję o zatrudnieniu Sousy, dobrze mu się przyjrzałem, przeanalizowałem jego filozofię i sposób pracy. Jestem spokojny, że podoła zadaniu.
I nic pana przed rozpoczęciem eliminacji nie niepokoi?
Jedynie to, na co nie mam wpływu. To, co można było zrobić, już zrobiliśmy. Teraz trzeba tylko dobrze zagrać.
Trener pierwszy raz zobaczył wszystkich w poniedziałek, a na czwartek musi mieć gotową jedenastkę. To nie jest łatwe.
Niech pan spojrzy na kadrę. To zawodnicy w różnym wieku, bardziej lub mniej doświadczeni, ale to zawodowcy. Grają po całej Europie, z niejednego pieca chleb jedli. W większości wiedzą co to są eliminacje, znają ich presję, mają świadomość swoich wartości i braków. Jedni grają w klubach regularnie, inni rzadziej, a Kamil Grosicki wcale. Przyjechał więc wcześniej do Polski, żeby trenować indywidualnie. A pamięta pan, żeby Grosicki kiedyś zawiódł?
Zdarzało mu się, kiedy nie grywał regularnie w klubie. Ale jesienią nawet Robert Lewandowski zawodził.