– Wiem, że mogę się poparzyć, ale pali się mój dom – mówił na swojej powitalnej konferencji Aleksandar Vuković. Kilkanaście miesięcy temu zostawiał drużynę, która wywalczyła mistrzostwo Polski, przychodzi do zespołu rozbitego – osłabionego kontuzjami, przegrywającego mecz za meczem, złamanego mentalnie.
Sprawa ataku na piłkarzy w drodze z Płocka do klubowego ośrodka w podwarszawskich Książenicach wyjaśniana jest przez policję, żaden z zawodników nie złożył zawiadomienia o pobiciu, ale słychać, że kilku z nich – m.in. Mahir Emreli, Luquinhas i Rafael Lopes, którzy mieli zostać poszkodowani – rozważa rozwiązanie kontraktu z winy klubu.
Środa w Ekstraklasie
Zaległy mecz 5. kolejki: Raków – Górnik Zabrze (18.00, Canal+ Sport). Zaległy mecz 3. kolejki: Legia – Zagłębie Lubin (20.30, Canal+ Sport, Canal+ 4K, TVP Sport).
Legia w poniedziałkowym komunikacie zapewniła, że „autokar wracał w eskorcie policji”, tymczasem rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Ciarka twierdzi, że „żadnej eskorty nie było, bo taka nie przysługuje, nawet najlepszemu klubowi w Polsce. Kiedy policjanci podjechali, osoby rozeszły się. Nikt wówczas nie mówił o żadnym przestępstwie”. – Nastąpiło nieporozumienie wynikające z terminologii. Mogę potwierdzić, że zabezpieczenie policyjne było. Radiowóz cały czas jechał za autokarem, nie chcę wchodzić w szczegóły – próbowała tłumaczyć Izabela Kruk, rzeczniczka Legii.
Zdaniem prawników udowodnienie, że klub nie dołożył starań, by zadbać o zdrowie i bezpieczeństwo zawodników, będzie jednak bardzo trudne. Można się więc spodziewać długich batalii sądowych albo ugody.