Koszmar Barcelony powrócił. Przed rokiem została upokorzona przez Bayern w ćwierćfinale (2:8) rozgrywanym na pustym stadionie w Lizbonie. W środę na Allianz Arenie też panowała cisza (trybuny zamknięto ze względu na pogarszającą się sytuację pandemiczną w Bawarii), a mistrzowie Niemiec bawili się z kompletnie bezradnym rywalem i gdyby chcieli, wbiliby mu jeszcze kilka bramek. Skończyło się - tak jak w pierwszym spotkaniu na Camp Nou - na trzech.
Robert Lewandowski tym razem nie trafił, ale zanotował ładną asystę przy otwierającym wynik golu Thomasa Muellera. Druga bramka padła po uderzeniu Leroya Sane i błędzie Marca-Andre ter Stegena, trzecia - po dośrodkowaniu Alphonso Daviesa i strzale Jamala Musiali. Julian Nagelsmann wykazał się litością i wprowadził rezerwowych, zdjął nawet niepocieszonego Lewandowskiego.
Żal było patrzeć na tak bezsilną Barcelonę, w tabeli wyprzedziła ją Benfica (2:0 z Dynamem Kijów) i to ona zagra w lutym w 1/8 finału. Katalończyków czeka zsyłka do Ligi Europy. A tam wcale nie będą faworytem. Po zimowej przerwie będą się tam bić m.in. Borussia Dortmund, RB Lipsk, Porto, Sevilla, a także ktoś z dwójki: Atalanta - Villarreal. Mecz w Bergamo, którego stawką jest drugie miejsce w grupie F za Manchesterem United, trzeba było przełożyć na czwartek (16.30) z powodu obfitych opadów śniegu.
W grupie G szansę na awans miała jeszcze cała czwórka. Wykorzystały ją Lille i RB Salzburg. Sponsorowany przez Red Bulla zespół to pierwsza austriacka ekipa, która dostała się do fazy pucharowej.
Kosztownej straty punktów w Sankt Petersburgu doznała broniąca trofeum Chelsea. W doliczonym czasie wypuściła zwycięstwo nad Zenitem (3:3) i skończyła rozgrywki na drugim miejscu - za Juventusem. Nie będzie rozstawiona i już w 1/8 finału może wpaść na Bayern lub Real. Losowanie par w poniedziałek w samo południe.