Liga Europy. Anglicy nie docenili Legii

Mistrzowie Polski pokonali Leicester City 1:0 i po dwóch meczach są liderami swojej grupy.

Publikacja: 30.09.2021 22:00

Zawodnicy Legii cieszą się ze zdobytej bramki

Zawodnicy Legii cieszą się ze zdobytej bramki

Foto: PAP/Leszek Szymański

Spotkania z Anglikami zawsze są emocjonujące i tak też było tym razem. Tyle, że emocje nie miały wiele wspólnego z poziomem gry. Leicester okazał się najsłabszą drużyną angielską, jaka przy Łazienkowskiej mierzyła się z Legią o punkty. Wygrywał tu Manchester United, a Blackburn, jako aktualny mistrz Anglii, przegrał, jak Leicester teraz - 0:1.

Manchester miał Marka Hughesa, Lee Sharpe’a i Neilla Webba. Atak Blackburn tworzyła para legendarnych napastników Alan Shearer - Chris Sutton. Leicester zawodników tej klasy nie miał.

W dodatku Brendan Rodgers, cieszący się opinią jednego z najlepszych trenerów na Wyspach Brytyjskich, o czym świadczą trofea, zdobyte z Celtikiem Glasgow i Leicester, aktualnym posiadaczem Pucharu Anglii, nie docenił możliwości Legii. Nie wystawił przeciw niej najsilniejszego składu, uważając widocznie, że nawet ci słabsi dadzą sobie radę. Kiedy wreszcie w ostatnich minutach weszli ci lepsi, z Jamesem Maddisonem i Jamie Vardy’m włącznie, było już za późno.

Kibice Legii Warszawa podczas meczu z Leicester City

Kibice Legii Warszawa podczas meczu z Leicester City

PAP/Leszek Szymański

Legia miała tym razem pomysł na grę. Zaatakowała od pierwszych minut i kiedy dwukrotnie piłka przeleciała za plecami jednego z trzech obrońców Caglara Soyuncu, a do środka podawał ją Mattias Johansson, widać było, że prostopadłe podania będą sprawiały trójce obrońców kłopot.

Legioniści próbowali różnych form ataków, jednak za każdym razem kończyły się one niepowodzeniem. Udało się tylko raz, wcale nie po przygotowanej akcji, tylko dzięki Mahirowi Emreliemu. Azer na linii pola karnego wykiwał dwóch przeciwników, a strzelił szczęśliwie po ziemi tak, że piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki. Zasłonięty Kasper Schmeichel nawet się nie ruszył.

Mimo straty Anglicy niczego w swojej grze nie zmienili. Byli nadzwyczaj przewidywalni i nieskuteczni. Obrońcy nie potrafili dobrze podać piłki do pomocników, ci ją tracili, nie mogąc zorganizować ani jednej groźnej akcji. A gdyby nawet im się udało, to w ataku nie mieli nikogo, kto mógłby skutecznie zakończyć akcję strzałem. Reprezentacyjny napastnik Zambii Patson Daka nie potrafił piłki ani dobrze przyjąć, ani tym bardziej celnie kopnąć. Pierwszy celny strzał, po rzucie rożnym, goście oddali dopiero w 65. minucie. Uderzenie Jannika Vestergaarda obronił Cezary Miszta.

Czytaj więcej

Liga Europy. Spartak wygrał w Neapolu

Legia nie była dużo lepsza, ale przynajmniej starała się o podwyższenie wyniku. Nie udało się ani poprzez wolne i schematyczne ataki pozycyjne, ani z kontry. A w końcówce meczu miała dwie znakomite szanse.

Kiedy Rodgers wreszcie wpuścił na boisko kilku lepszych zawodników, legioniści zostali zamknięci na polu karnym. Nadarzała się więc okazja do kontrataków. Pierwszą zmarnował Lirim Kastrati. W polu karnym minął dwóch obrońców, jednak w stuprocentowej, wydawałoby się sytuacji jego strzał odbił Schmeichel. Chwilę później, w podobnej akcji Kastrati podał do Tomasa Pekharta, który jednak w równie klarownej sytuacji kopnął piłkę ponad poprzeczką.

Legia odniosła zasłużone zwycięstwo, ale nie pokazała niczego, co zapadłoby w pamięć. Grała przeciętnie, wykorzystała jedną z kilku sytuacji, wybroniła się i tyle. Mecz nie miał bohatera. Legia wygrywa nie dlatego, że prezentuje wyrafinowaną grę, tylko, że ma indywidualności, które stać na coś niezwykłego.

Artur Boruc zawsze wybroni, Luquinhas zadziwi dryblingiem, Kastrati będzie szybszy od obrońców, Emreli strzeli z nieprawdopodobnej pozycji, a Pekhart nadstawi głowę na wysokości pierwszego piętra. Miło się to ogląda (Boruc i Luquinhas tym razem nie mogli wystąpić z powodu kontuzji). Ale mówienie po takich indywidualnych popisach, że cała drużyna gra na europejskim poziomie to gruba przesada. Jeszcze jej sporo brakuje.

Legia - Leicester City 1:0

Bramka: M. Emreli 31

Legia: Miszta - Jędrzejczyk, Wieteska, Nawrocki - Johansson (78, Abu Hanna), Slisz, Charatin, Josue (83, Lopes), Martins (70, Kastrati), Mladenović - Emreli (84, Pekhart).

Leicester City: Schmeichel - Amartey (78, Lookman), Vestergaard, Soyuncu - Castagne, Soumare, Tielemans, Dewsbury-Hall (67, Maddison), Thomas - Perez (67, Barnes), Daka (82, Vardy).

Spotkania z Anglikami zawsze są emocjonujące i tak też było tym razem. Tyle, że emocje nie miały wiele wspólnego z poziomem gry. Leicester okazał się najsłabszą drużyną angielską, jaka przy Łazienkowskiej mierzyła się z Legią o punkty. Wygrywał tu Manchester United, a Blackburn, jako aktualny mistrz Anglii, przegrał, jak Leicester teraz - 0:1.

Manchester miał Marka Hughesa, Lee Sharpe’a i Neilla Webba. Atak Blackburn tworzyła para legendarnych napastników Alan Shearer - Chris Sutton. Leicester zawodników tej klasy nie miał.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Miał odejść, a jednak zostaje. Dlaczego Xavi nadal będzie trenerem Barcelony?
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego