Co mogą zrobić piłkarze, świadomi wyższości przeciwnika? Tylko walczyć, wyrównać te przewagi ambicją.
I tak Polacy zagrali. W pierwszej połowie Anglicy badali przeciwnika, przyzwyczajali się do warunków. A my nie patrzyliśmy biernie, nie murowaliśmy bramki, staraliśmy się odgryzać, ale z naszych nielicznych ataków nic nie wynikało, bo Anglicy byli świetnie zorganizowani. To nie przypadek, że nie tylko zwyciężają, ale nie tracą przy tym bramek. Samo podejście pod ich pole karne to sztuka, oddanie celnego strzału to już zadanie prawie niewykonalne.
Również przewaga fizyczna była po stronie gości. Już na początku spotkania Robert Lewandowski odbił się od Johna Stonesa, który stał nad nim jak Roy McFarland nad kontuzjowanym Włodzimierzem Lubańskim. Starcia, do jakich dochodziło między Kamilem Glikiem a Anglikami ostatecznie zakończyły się źle dla Polaka. Musiał zejść pod koniec meczu. Były takie chwile w drugiej połowie, kiedy obydwaj środkowi obrońcy Kamil Glik i Jan Bednarek ledwo stali na nogach.
O ile występy na Euro były dla wszystkich dołujące, to takie mecze jak ten z Anglią znowu wlewają w serca kibiców nadzieję.
W drugiej połowie, kiedy Anglicy podkręcili tempo i zmieniali pozycje, byli dla nas zbyt szybcy. A dryblingi Raheema Sterlinga i Jacka Grealisha siały spustoszenie w polu karnym. To ironia losu, że przy takiej przewadze Anglicy nie zdobyli gola wjeżdżając do naszej bramki, a osiągnęli cel po strzale Kane'a zza pola karnego. Po golu ich przewaga nie malała. Wydawało się, że bez problemów utrzymają prowadzenie. Trener Gareth Southgate nie dokonał ani jednej zmiany, bo wybrana przez niego jedenastka panowała na boisku.