Podopieczni Paulo Sousy w ciągu kilku dni dzielących dwa mecze na Stadionie Narodowym przeżyli imponującą metamorfozę. Drużynę niepewną i roztrzęsioną na widok pewnych siebie Albańczyków (4:1) zastąpił zespół odważny i konsekwentny.
Nasi zawodnicy, podobnie jak na Euro 2020, spędzili pierwsze minuty w wysokim pressingu. Stachanowcem środka pola był Grzegorz Krychowiak, a odwagą i przebojowością imponował Tymoteusz Puchacz. Obrońcy grali odpowiedzialnie, byli skoncentrowani. Jedyny błąd w pierwszej połowie popełnił Kamil Glik, ale pomyłkę naprawił.
Zawodnicy Sousy dobrze radzili sobie z rozbijaniem angielskich ataków, choć momentami po przechwycie piłki w działaniach Polaków brakowało spójności, za mało zawodników ruszało do przodu.
Damian Szymański:
To najpiękniejszy mecz w mojej karierze
Nie wiem, co powiedzieć. Jestem bardzo szczęśliwy. Marzenia się spełniają. Ciężko na to pracowałem, mierzyłem się z kontuzjami. To najpiękniejszy mecz w mojej karierze. Mam nadzieję, że nie ostatni. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była dużo lepsza, w drugim zdarzył się moment nerwowości. Ale wierzyliśmy do końca i udało się zremisować. Tempo spotkania było wysokie, rywale grają w najlepszych klubach, ale udowodniliśmy, że jesteśmy kolektywem.(T.W.)
Ponownie jako jednoosobowa machina oblężnicza objawił się Robert Lewandowski. Kiedy w 30. minucie wyrwał piłkę rywalom, odegrał wślizgiem, wstał, wpadł w pole karne i próbował lobować bramkarza, mogliśmy tylko westchnąć i powiedzieć: „Geniusz”. Tego dnia natarcia stanowiły jednak tylko wąski wycinek jego działalności, bo częściej rozgrywał i krążył wokół pola karnego.