Do zamknięcia transferowego okna pozostał jeszcze tydzień, ale pewne jest, że w najbliższym sezonie na boiskach Serie A oglądać będziemy kilkunastu polskich piłkarzy. A przecież jest jeszcze Kamil Glik, który zanotował z Benevento spadek i wciąż nie porozumiał się z nowym klubem (miało być to Udinese), ale cały czas odgrywa w kadrze ważną rolę.
Na Euro Paulo Sousa zabrał siedmiu zawodników występujących we Włoszech, na najbliższe zgrupowanie zaprosił ich aż dziewięciu. Wszystkich bramkarzy (Wojciech Szczęsny, Łukasz Skorupski, Bartłomiej Drągowski), trzech obrońców (Glik, Bartosz Bereszyński, Paweł Dawidowicz), Piotra Zielińskiego i Karola Linettego oraz absolutnego debiutanta – Nicolę Zalewskiego. 19-letni pomocnik całe życie spędził w Italii, urodził się i wychował w Tivoli, ale wybrał grę dla kraju przodków, bo – jak sam mówi – Polska wierzyła w niego od dziecka.
Jego rodzice w latach 90. przyjechali do Włoch za pracą. Syna zapisali do jednej ze szkółek piłkarskich, ale chyba nie spodziewali się, że wkrótce zostanie gwiazdą młodzieżowych zespołów Romy.
Piękna przygoda
Ostatnie miesiące są dla niego jak bajka. W listopadzie podpisał nowy kontrakt z klubem, w maju zadebiutował w pierwszej drużynie, latem błyszczał w sparingach i zbierał pochwały od nowego trenera rzymian Jose Mourinho, a teraz jeszcze otrzymał powołanie do dorosłej reprezentacji.
Wygląda na to, że to dopiero początek pięknej przygody. Mourinho uznał młodego Polaka za jednego z największych wygranych okresu przygotowawczego, więc jest szansa, że na słowach uznania się nie skończy.