Thomas Tuchel, który w maju po ledwie czterech miesiącach spędzonych w Londynie wygrał z Chelsea Ligę Mistrzów, w przypływie szczerości powiedział, że pracując w Paryżu, zastanawiał się, czy jest jeszcze trenerem, czy może już politykiem albo ministrem sportu.
– W takim klubie nie chodzi tylko o futbol – stwierdził w wywiadzie udzielonym niemieckiej telewizji Sport 1. I już chwilę później mógł pakować walizki, bo jego wypowiedź uznano za niedopuszczalną krytykę.
Katarscy właściciele płacą hojnie, ale w zamian oczekują szeroko rozumianej lojalności i sukcesów. Żonglują trenerami i sprowadzają kolejnych piłkarzy, bo liczy się dla nich tylko jedno: triumf w Lidze Mistrzów. Tytuły we Francji dawno spowszedniały.
Tego lata do Paryża trafił prawdziwy zaciąg gwiazd. Najlepszy gracz Euro, włoski bramkarz Milanu Gianluigi Donnarumma, filar defensywy Realu Sergio Ramos, pomocnik Liverpoolu Georginio Wijnaldum i obrońca Interu Achraf Hakimi. Zapłacić trzeba było tylko za tego ostatniego, ale 60 mln euro to przy wcześniejszych szaleństwach zakupowych PSG drobne.
Za Messiego, którego kontrakt z Barceloną dobiegł końca, paryżanie płacić nie będą musieli, ale do Komisji Europejskiej wpłynęła już skarga, której celem jest zablokowanie transferu Argentyńczyka. Katalońscy kibice twierdzą, że zatrudnienie Messiego nie będzie możliwe bez naruszenia zasad finansowego fair play. Jego zarobki w ramach dwuletniej umowy mają wynieść nawet 40 mln euro netto rocznie, więcej niż wynagrodzenie Neymara.