Ekstraklasa rozpoczęła rozgrywki w niefortunnym momencie. Dwa tygodnie po rozpalającym emocje Euro i w dniu otwarcia igrzysk olimpijskich. W takim zestawieniu na razie stoi na straconej pozycji.
Do rywalizacji przystąpiło 18 zespołów (o dwa więcej w porównaniu z poprzednimi sezonami). Trzy nowe: Bruk-Bet Termalica, Radomiak i Górnik Łęczna zremisowały w pierwszej kolejce.
Niespodzianką jest zwłaszcza remis Radomiaka z Lechem na stadionie w Poznaniu. Goście z Radomia, wracający do ekstraklasy po 36 latach, wcale nie ograniczali się do obrony. W porównaniu z nimi Lech składał się z gwiazd, które jednak nie miały pomysłu, w jaki sposób pokonać przeciwnika bez doświadczenia na tym poziomie rozgrywek.
Kacper Tobiasz, Kacper Skibicki, Lindsay Rose, Maik Nawrocki, Joel Abu Hanna, Josue, Ernest Muci, Jakub Kisiel. Ilu z kibiców wie, w jakim klubie występują ci zawodnicy? A to Legia, mistrz Polski. Czesław Michniewicz, mając w perspektywie we wtorek rewanżowy mecz w eliminacjach Ligi Mistrzów z Florą w Tallinie (w Warszawie Legia wygrała 2:1), wystawił przeciw Wiśle Płock rezerwową jedenastkę. Najlepsi weszli dopiero w końcówce. Ryzyko się opłaciło, mistrzowie Polski wygrali 1:0 po pięknym strzale zza pola karnego Albańczyka Ernesta Muciego.
Taki mecz to sygnał dla kolejnych przeciwników Legii. Jej potencjał i siła kadry klubowej są tak duże, że w Ekstraklasie mistrza Polski stać na dowolne zmiany w składzie bez większego ryzyka. Ale to, że na kilka dni przed rewanżem z Florą trener musi oszczędzać w lidze najlepszych graczy, bojąc się konfrontacji z mistrzem Estonii, w czasach świetności Legii byłoby nie do pomyślenia.