Błękitni mają już grzyby i pierogi

Bogaci najedli się wstydu – drugoligowy klub Błękitni Stargard Szczeciński zagra w półfinale Pucharu Polski.

Publikacja: 18.03.2015 20:03

Błękitni mają już grzyby i pierogi

Foto: AFP

– Tylko, błagam, niech pan nie pisze o nas jako o amatorach, którzy musieli brać zwolnienia z pracy na mecz Pucharu Polski. Jesteśmy profesjonalną drużyną – już na początku rozmowy z „Rzeczpospolitą" gorączkuje się trener Błękitnych Krzysztof Kapuściński.

Błękitni w II lidze (trzeci poziom rozgrywkowy) zajmują miejsce w środku tabeli, bez widoków na awans. Zagrają jednak w półfinale Pucharu Polski, po tym jak wyeliminowali Cracovię (dwa razy wygrali 2:0). Ich rywalem będzie Lech Poznań.

– Gdybyśmy chcieli z nimi zagrać sparing, to pewnie by się nie udało, a tak czeka nas przygoda życia – uśmiecha się drugi trener i wciąż aktywny zawodnik, 39-letni Jarosław Piskorz, który jest w Błękitnych od zawsze.

Po raz pierwszy o Błękitnych ze Stargardu Szczecińskiego zrobiło się głośno, gdy w sezonie 2002/2003 awansowali do II ligi, czyli wówczas na zaplecze ekstraklasy. Trenerem został Jerzy Engel junior, a jego asystentem był prowadzący dziś Podbeskidzie Leszek Ojrzyński. Do klubu zaczęto skupować zawodników z ligową przeszłością, a także wyróżniających się piłkarzy, których znał młody Engel. W ten sposób do Stargardu trafił ze Sparty Brodnica 20-letni wówczas Jakub Wawrzyniak (dziś 43-krotny reprezentant Polski).

– Wszyscy liczyli, że wraz z Engelem juniorem, skuszeni magią tego nazwiska, pojawią się też sponsorzy – opowiada Piskorz, który wówczas był kapitanem drużyny. – Nic takiego się nie stało, a wyższa niż wcześniej dotacja miejska szybko się skończyła. Zaczęły się kłopoty finansowe, bo sprowadzeni z całej Polski piłkarze musieli gdzieś mieszkać, i do rundy wiosennej już nie przystąpiliśmy.

Legendy o tamtych Błękitnych do dziś krążą po Polsce. Wawrzyniak wspominał, że piłkarze bili się o ostatniego pieroga i całą drużyną musieli zbierać grzyby w lesie. – Tak nie było – prostuje Piskorz. – Na te grzyby poszliśmy normalnie, w ramach integracji. Aż tak biednie nie było. A z tym pierogiem też mi się wydaje, że to przesadzona historia.

Nauczeni na błędach szefowie Błękitnych dziś inaczej budują zespół. Przede wszystkim w oparciu o wychowanków albo zawodników z okolic Szczecina. – Ci piłkarze długo grają ze sobą, znają się doskonale – opowiada trener Kapuściński. – Boli mnie, gdy nazywają nas amatorami. Złoty medalista olimpijski w łyżwiarstwie szybkim Zbigniew Bródka jest strażakiem, ale nikt go nie nazywa amatorem. Nasz Tomek Pustelnik, także strażak, który w meczu z Cracovią trzymał całą obronę, nie powinien więc być tak traktowany. Trenujemy regularnie, tylko czterech starszych zawodników ma dodatkowe prace. Młodzież w pełni poświęca się piłce.

Kapuściński pracę w klubie łączy z nauczaniem WF, trenerem pierwszej drużyny jest od trzech lat. Wcześniej był asystentem trenera, a jeszcze wcześniej (od 2005) pracował z juniorami, z których kilku gra dziś w pierwszej drużynie.

W Stargardzie nikt już się nie zapożycza, nie ściąga trenerów z nazwiskiem, nie drenuje kasy i wszyscy pilnują budżetu. – Nasz prezes pan Zbigniew Niemiec jest ekonomistą, więc nie ma szans na powtórkę z historii. Oczywiście milionów nie można zarobić, ale mamy godne stypendia wypłacane na czas.

Wszyscy w Błękitnych zapewniają, że po wygranej w Krakowie wielkiego świętowania nie było, gdyż już w niedzielę derby z Kotwicą Kołobrzeg. – Liga nam trochę przez puchar uciekła – tłumaczy Kapuściński. – Ale jednocześnie, gdybyśmy byli dziś liderem II ligi, a nie mieli przed sobą półfinału z Lechem Poznań, to chyba byśmy w tej chwili nie rozmawiali? – kończy trener.

Piłka nożna
Mistrzostwa świata w futsalu nie dla Polaków. W Chorwacją walczyli do końca
Piłka nożna
Zmarł mistrz świata z Niemiec. Grał w słynnym "meczu na wodzie" z Polską
Piłka nożna
Juventus Turyn szuka trenera. Massimiliano Allegri może stracić pracę
Piłka nożna
Ewa Pajor jak Robert Lewandowski. Polka będzie drugą najdroższą piłkarką świata
Piłka nożna
Barcelona bliska wyeliminowania PSG z Ligi Mistrzów. Wystarczy w rewanżu nie przegrać