– Nie obchodzą mnie statystyki, tylko zwycięstwa. Nie zmartwiłbym się, gdyby Manchester był przy piłce przez 99 procent czasu (był przez 70 – przyp. red.) – opowiadał Mourinho po sobotnim meczu, w którym Chelsea – zgodnie z taktycznym planem trenera – oddała rywalom inicjatywę, nastawiła się na obronę i kontrataki. Jeden z nich wystarczył, by lider z Londynu powiększył przewagę nad Arsenalem do dziesięciu punktów (bramka Edena Hazarda) i przez ostatni miesiąc spokojnie maszerował po pierwsze od 2010 roku mistrzostwo.

Kiedy Chelsea grała z United, kilkanaście kilometrów dalej, na Wembley Arsenal drugi raz z rzędu awansował do finału Pucharu Anglii. Znów potrzebna była dogrywka, ale obyło się tym razem bez rzutów karnych. Rok temu bohaterem serii jedenastek w półfinale został Łukasz Fabiański (dwa obronione strzały Wigan), zdobył później trofeum i odszedł do Swansea.

Czy podobny los czeka Wojciecha Szczęsnego? Sobotnie spotkanie z Reading (2:1) raczej nie przybliży go do podstawowego składu. Przy straconym golu mógł się zachować lepiej. Szansa na rehabilitację 30 maja w finale. Przeciwnik – Aston Villa, która wygrała z Liverpoolem 2:1.

Borussia podała nazwisko następcy Juergena Kloppa. Zaskoczenia nie było – zostanie nim Thomas Tuchel, podpisze trzyletni kontrakt. Klopp ze sceny jeszcze nie schodzi, a jego ostatnia misja – europejskie puchary – wciąż ma szanse powodzenia. Borussia rozbiła Paderborn 3:0 (75 minut Jakuba Błaszczykowskiego) i jest już dziewiąta, ale strata do Augsburga (2:1 ze Stuttgartem) nadal wynosi 6 pkt. Bayern łatwo pokonał na wyjeździe Hoffenheim 2:0. Robert Lewandowski asystował przy golu Sebastiana Rode, Eugen Polanski zszedł z boiska w 69. minucie. Bawarczycy mogą obronić tytuł już za tydzień.

We Włoszech nadzieja na dogonienie Juventusu umarła, gdy w Turynie od ściany odbił się wicelider Lazio (0:2). 15 punktów przewagi na siedem kolejek przed końcem sezonu potwierdza przepaść, jaka od czterech lat dzieli Juventus od grupy pościgowej.

W Holandii dominację Ajaksu przerwał PSV Eindhoven i jest już mistrzem. W Hiszpanii Real (3:1 z Malagą) traci wciąż tylko dwa punkty do Barcelony (2:0 z Valencią), ale kolejna kontuzja Luki Modricia może się okazać dla Królewskich gwoździem do trumny.