W Katalonii znów świeci słońce

Barcelona prawie mistrzem Hiszpanii, Real zatrzymany przez Valencię. Powrót Łukasza Piszczka.

Publikacja: 10.05.2015 20:32

Diego Alves – pierwszy człowiek, który obronił dwa rzuty karne Cristiano Ronaldo. Fot. Kiko Huesca

Diego Alves – pierwszy człowiek, który obronił dwa rzuty karne Cristiano Ronaldo. Fot. Kiko Huesca

Foto: PAP/EPA

„Umarli z godnością" – tak dziennik „AS" skomentował sobotni remis w Madrycie (2:2), niemal odbierający szansę Realu na dogonienie Barcelony. Przewaga Katalończyków, którzy dwie godziny wcześniej pokonali 2:0 Sociedad, wynosi aż cztery punkty, do końca pozostały tylko dwie kolejki. Lider bez żadnych konsekwencji mógłby więc nawet przegrać najbliższy wyjazdowy mecz z Atletico. Pod warunkiem, że w ogóle się on odbędzie, bo nad ligą wisi groźba strajku.

Barcelona z Luisem Enrique na ławce, rok po jednym z najgorszych sezonów w klubowej historii, nie powinna też mieć kłopotów z odzyskaniem pucharu, a i triumf w Lidze Mistrzów jest możliwy. „AS" pociesza się, że Real z taką grą jak w sobotę może odrobić straty w rewanżu z Juventusem i pojechać na finał LM do Berlina. Humorów nie psuje dziennikarzom nawet zmarnowany przez Cristiano Ronaldo rzut karny, bo Diego Alves tego wieczoru naprawdę wyprawiał w bramce cuda.

Bayern, przygotowując się do rewanżu z Barceloną, przegrał w sobotę czwarty mecz z rzędu (to najgorsza seria od 1991 roku), w trzecim nie strzelił choćby bramki. Co gorsza, wszystko odbyło się na oczach własnych kibiców, a rywalem był walczący o europejskie puchary Augsburg (0:1).

Pep Guardiola wbrew przewidywaniom nie posłał do gry rezerw, od początku po boisku biegali m.in. Robert Lewandowski, Thomas Mueller, Mario Goetze i Thiago. Z ławki już po 14 minutach wstał Manuel Neuer, gdy Pepe Reina spowodował rzut karny i dostał czerwoną kartkę.

Neuer jedenastki bronić nie musiał, Paul Verhaegh trafił w słupek. Bayern, mimo gry w osłabieniu, stwarzał sobie sporo sytuacji, dwóch nie wykorzystał Lewandowski, a gościom wystarczył gol Raula Bobadilli do pierwszego zwycięstwa na Allianz Arenie.

Coraz głośniej o tym, że piłkarze stracili wiarę w Guardiolę i wkrótce dojdzie do rozstania. Katarska stacja beIN Sports poinformowała, że trener doszedł już do porozumienia z Manchesterem City i latem miałby zastąpić Manuela Pellegriniego. Dostałby worek pieniędzy na transfery, by spełnić wreszcie sen szejków o podboju Europy.

Czy w tej sytuacji na ławce w Monachium usiądzie Juergen Klopp? Z Dortmundem żegna się w pięknym stylu. – Gdybym wiedział, że drużyna osiągnie taką formę, to ogłosiłbym, że odchodzę, już na początku sezonu – żartował po wygranej 2:0 z Herthą, która dała Borussii awans na siódme miejsce.

Na boisku zabrakło kontuzjowanego Jakuba Błaszczykowskiego, ale po ponad dwóch miesiącach przerwy wrócił Łukasz Piszczek. Wszedł na końcowe 20 minut. To dobra wiadomość dla Adama Nawałki, bo w spotkaniu eliminacji Euro 2016 z Gruzją (13 czerwca) selekcjoner nie będzie mógł skorzystać ani z Kamila Glika (kartki), ani z Pawła Olkowskiego (złamana noga).

Manchester City na finiszu zabrał się ostro do pracy, okazałe zwycięstwo nad Queens Park Rangers (6:0, hat-trick Sergio Aguero) przybliża go do wicemistrzostwa Anglii. Odpowiedź Arsenalu dziś. Londyńczycy spotkają się ze Swansea (21.00, Canal+ Sport). To będzie szczególny wieczór dla Łukasza Fabiańskiego. Wraca na Emirates, gdzie w ciągu siedmiu lat rozegrał mniej meczów niż w obecnym sezonie.

Pierwszych spadkowiczów z Premiership już znamy – to QPR i Burnley. Leicester z Marcinem Wasilewskim w składzie, choć wygrało szóste z siedmiu ostatnich spotkań (2:0 z Southampton), pewne utrzymania jeszcze nie jest. Walkę o awans zaczął Bartosz Białkowski, jego Ipswich zremisowało u siebie 1:1 z Norwich. Rewanż za tydzień.

We Francji kapitulacja Olympique Lyon (0:3 w Caen). Paris Saint-Germain po zwycięstwie 6:0 nad Guingamp brakuje już tylko punktu do trzeciego tytułu z rzędu.

„Umarli z godnością" – tak dziennik „AS" skomentował sobotni remis w Madrycie (2:2), niemal odbierający szansę Realu na dogonienie Barcelony. Przewaga Katalończyków, którzy dwie godziny wcześniej pokonali 2:0 Sociedad, wynosi aż cztery punkty, do końca pozostały tylko dwie kolejki. Lider bez żadnych konsekwencji mógłby więc nawet przegrać najbliższy wyjazdowy mecz z Atletico. Pod warunkiem, że w ogóle się on odbędzie, bo nad ligą wisi groźba strajku.

Barcelona z Luisem Enrique na ławce, rok po jednym z najgorszych sezonów w klubowej historii, nie powinna też mieć kłopotów z odzyskaniem pucharu, a i triumf w Lidze Mistrzów jest możliwy. „AS" pociesza się, że Real z taką grą jak w sobotę może odrobić straty w rewanżu z Juventusem i pojechać na finał LM do Berlina. Humorów nie psuje dziennikarzom nawet zmarnowany przez Cristiano Ronaldo rzut karny, bo Diego Alves tego wieczoru naprawdę wyprawiał w bramce cuda.

Bayern, przygotowując się do rewanżu z Barceloną, przegrał w sobotę czwarty mecz z rzędu (to najgorsza seria od 1991 roku), w trzecim nie strzelił choćby bramki. Co gorsza, wszystko odbyło się na oczach własnych kibiców, a rywalem był walczący o europejskie puchary Augsburg (0:1).

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Znamy pary półfinałowe i terminy meczów
Piłka nożna
Xabi Alonso - honorowy obywatel Leverkusen
Piłka nożna
Manchester City - Real. Wielkie emocje w grze o półfinał Ligi Mistrzów, zdecydowały karne
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Bayern w półfinale, Arsenal żegna się z rozgrywkami
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Piłka nożna
Legenda brazylijskiego futbolu wraca do gry. 58-latek będzie znów strzelał gole?