Lech uwierzył w siebie

Mistrz Polski pokonał w Warszawie Legię 1:0. Piast przegrał z Koroną. Pierwsza porażka Pogoni.

Publikacja: 25.10.2015 20:06

Bramkarz Lecha Jasmin Burić był jednym z bohaterów meczu. Nie pokonał go nawet snajper Legii Nemanja

Bramkarz Lecha Jasmin Burić był jednym z bohaterów meczu. Nie pokonał go nawet snajper Legii Nemanja Nikolić

Foto: Rzeczpospolita

– Nie możemy im pozwolić podnieść się z dna tabeli. Remis będzie naszą porażką – mówił najlepszy snajper ekstraklasy Nemanja Nikolić, który rozgrzał atmosferę długo przed pierwszym gwizdkiem. – Niech najpierw strzeli bramkę komuś dobremu albo w Lidze Europejskiej, bo na razie robił to tylko w lidze polskiej i węgierskiej – odgryzał się Jan Urban. W niedzielny wieczór przy Łazienkowskiej Nikolić, mimo wielkich chęci, nie trafił ani razu.

Trener Urban dokonał aż siedmiu zmian w składzie w porównaniu ze zwycięskim meczem we Florencji. Wrócili Karol Linetty i Paulus Arajuuri, kapitańską opaskę od Łukasza Trałki (kartki) przejął Szymon Pawłowski, a do ataku przesunięty został Maciej Gajos. Wspierał go Kaspar Hamalainen i to właśnie Fin już w ósmej minucie dał Lechowi prowadzenie, wykorzystując błąd Jakuba Rzeźniczaka. Goście cofnęli się do obrony, rozbijając ataki Legii i czekając na okazje do kontr. Gospodarze do końca bili głową w mur.

– Nie mam pretensji do zawodników, błędy się zdarzają, a ambicji odmówić im nie można – powiedział Stanisław Czerczesow, dla którego to pierwsza porażka w roli trenera Legii. – Długie piłki do Nikolicia nie są żadnym zamysłem taktycznym, to przyzwyczajenie, które staramy się piłkarzom wybić z głowy – tłumaczył.

Bozia nagradza

To była pod wieloma względami kolejka przełomowa. Liczba 13 dla jednych okazała się pechowa, innym przyniosła szczęście.

Z Gliwic bez punktów wracały już w tym sezonie i Legia, i Wisła. Piast zdobył w sześciu meczach komplet punktów, ale w sobotę śląska twierdza padła w końcu pod naporem Korony.

Wystarczył jeden błąd gospodarzy w wyprowadzeniu piłki (Jakub Szmatuła), ładna bramka Bartłomieja Pawłowskiego (pierwsza od powrotu z Malagi do Polski) i obroniony chwilę później przez Zbigniewa Małkowskiego rzut karny, by drużyna z Kielc przedłużyła swoją znakomitą, wyjazdową serię: siedem spotkań bez porażki i tylko jeden stracony gol.

– Długo przygotowywaliśmy się do tego meczu, ale sposobu na pokonanie lidera na jego stadionie nie zdradzę – żartował trener Korony Marcin Brosz, który przed rokiem rozstał się z Piastem po czterech latach pracy z sukcesami. Wprowadził zespół do ekstraklasy, zajął czwarte,  najwyższe miejsce w historii klubu i awansował do europejskich pucharów.

– Dziękuję za miłe przyjęcie. Cieszę się, że ludzie mnie tu pamiętają. Nie ukrywam, że nie potrafiłem się odnaleźć w szatni gości – przyznał Brosz, który wciąż jest związany z Gliwicami – jako powiatowy radny.

Nie ma już niepokonanych drużyn w lidze. Pogoń trzymała się dzielnie, ale pod Wawelem poległa na całej linii. Słabą pierwszą połowę zrekompensowała kibicom druga, w której w ciągu 23 minut padło wszystkich pięć bramek.

– Co powiedziałem piłkarzom w przerwie? By dalej grali tak samo. Bozia nagradza cierpliwych – mówił zadowolony trener Jacek Zieliński. Trudno mu się dziwić, Cracovia wygrała 4:1, piękne były akcje Mateusza Cetnarskiego i Jakuba Wójcickiego zakończone dwoma trafieniami Denissa Rakelsa.

Probierz zostaje

– Kiedyś musieliśmy przegrać. Szkoda, że tak wysoko. W 12 poprzednich meczach straciliśmy tylko dziesięć goli, teraz aż cztery – wyliczał Czesław Michniewicz, nie zgadzając się z uwagą, że porażka Pogoni to efekt oddania inicjatywy gospodarzom. – Radzę przypomnieć sobie mecz Arsenalu z Bayernem. Futbol nie polega na posiadaniu piłki. Cracovia po prostu była skuteczniejsza.

Skutecznością zaimponowała również Wisła, po trzech meczach bez bramki rozbiła na wyjeździe Jagiellonię 4:1. Trener zespołu z Białegostoku Michał Probierz oddał się do dyspozycji zarządu. – Może drużynie przyda się jakiś wstrząs – tłumaczył po piątej porażce z rzędu (to jego najgorsza seria w Białymstoku).

Ale w Jagiellonii nikt nerwowych ruchów wykonywać nie zamierza. „Trenera wiąże z naszym klubem kontrakt do czerwca 2017 roku i nie widzimy absolutnie żadnych podstaw do przedterminowego zakończenia współpracy. Wspólnie będziemy szukać wyjścia z tej trudnej sytuacji" – oświadczyła Jagiellonia. Murem za Probierzem stoją też piłkarze.

– Nie możemy im pozwolić podnieść się z dna tabeli. Remis będzie naszą porażką – mówił najlepszy snajper ekstraklasy Nemanja Nikolić, który rozgrzał atmosferę długo przed pierwszym gwizdkiem. – Niech najpierw strzeli bramkę komuś dobremu albo w Lidze Europejskiej, bo na razie robił to tylko w lidze polskiej i węgierskiej – odgryzał się Jan Urban. W niedzielny wieczór przy Łazienkowskiej Nikolić, mimo wielkich chęci, nie trafił ani razu.

Trener Urban dokonał aż siedmiu zmian w składzie w porównaniu ze zwycięskim meczem we Florencji. Wrócili Karol Linetty i Paulus Arajuuri, kapitańską opaskę od Łukasza Trałki (kartki) przejął Szymon Pawłowski, a do ataku przesunięty został Maciej Gajos. Wspierał go Kaspar Hamalainen i to właśnie Fin już w ósmej minucie dał Lechowi prowadzenie, wykorzystując błąd Jakuba Rzeźniczaka. Goście cofnęli się do obrony, rozbijając ataki Legii i czekając na okazje do kontr. Gospodarze do końca bili głową w mur.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości
Piłka nożna
Ekstraklasa. Lechia Gdańsk i Arka Gdynia blisko powrotu do elity