W czwartek nad tym, jak osądzić finalistów Pucharu Polski, naradzała się Komisja Dyscyplinarna PZPN. Związek zdecydował się ukarać kluby finansowo. Lech zapłaci 250 tys. zł, a Legia – 100 tys. Ucierpią także kibice. Komisja postanowiła, że domowe mecze Lecha w Pucharze i Superpucharze Polski przez najbliższy rok będą rozgrywane bez udziału publiczności.
Poznaniacy w przyszłym sezonie nie będą mogli też jeździć na pucharowe spotkania wyjazdowe. Fani Lecha otrzymali także zakaz wyjazdów do końca obecnego sezonu ekstraklasy. Dodatkowo kluby będą musiały wyrównać PZPN-owi straty, które ten poniesie w związku z kosztami napraw na Stadionie Narodowym. Wedle umowy to związek zapłaci operatorowi za szkody wyrządzone podczas finału, ale potem zażąda zwrotu pieniędzy od klubów. Jeśli te nie będą chciały zapłacić, odpowiedzą dyscyplinarnie.
Kary, które zasądzono, są dotkliwe, ale nie najsurowsze. Początkowo mówiło się bowiem, że Lech może zostać nawet wykluczony z kolejnych rozgrywek o Puchar Polski. W ten sposób klub odczuje stratę, ale bezpośrednio nie ucierpią najmniej winni, czyli piłkarze.
Po czyjej stronie jest wina? Zarządca stadionu nie ma wątpliwości – zawinił PZPN. Z kolei związek ma żal do klubów, którym oddał do dystrybucji bilety na dwie „kibicowskie" trybuny. – To kluby prowadziły sprzedaż, to one są odpowiedzialne. My ze swojej strony zrobiliśmy wszystko, by finał był świętem piłki – zapewniał na łamach „Rz" Zbigniew Boniek.
W trakcie poniedziałkowego finału chuligani rzucali palące się race na murawę, jedna z nich trafiła bramkarza Legii Arkadiusza Malarza. Fani z Poznania doprowadzili do przerwania meczu, a gdy sędzia Szymon Marciniak starał się je dokończyć, wciąż bombardowali pole karne Legii racami.