Real-Atletico, czyli klątwa ostatniej minuty

W sobotę wielki finał w Mediolanie. Real, tak jak dwa lata temu, zagra z Atletico.

Aktualizacja: 28.05.2016 06:09 Publikacja: 26.05.2016 19:25

Real-Atletico, czyli klątwa ostatniej minuty

Foto: AFP

Gareth Bale może opowiadać, że żaden z piłkarzy Atletico nie zmieściłby się w wyjściowej jedenastce Realu, ale trener Zinedine Zidane doskonale wie, że jego drużynę, choć uznawaną za faworyta, czeka w Mediolanie ciężki wieczór. – Oni są w stanie zrobić nam krzywdę – przekonuje.

Mało brakowało, a zrobiliby już w 2014 roku. Do zwycięstwa w Lizbonie zabrakło kilkudziesięciu sekund. W doliczonym czasie wyrównał Sergio Ramos, a w dogrywce Real strzelił trzy kolejne gole i wygrał 4:1. Wróciły koszmary z 1974 roku. Wtedy w samej końcówce dogrywki wyrównał Bayern, nie było jeszcze serii rzutów karnych, więc dwa dni później powtórzono mecz i Atletico zostało rozbite 4:0.

– Nie jest łatwo zapomnieć o takiej porażce – wspomina Diego Godin, który w Lizbonie dał Atletico prowadzenie. – Wiedzieliśmy, że każda dodatkowa minuta będzie działać na korzyść rywali. Wykorzystaliśmy wszystkie zmiany, już na początku kontuzji doznał Diego Costa, w ogóle nie mógł zagrać Arda Turan, a Filipe Luisa łapały skurcze.

Costy i Turana nie ma już w Madrycie, podobnie jak Davida Villi i Adriana Lopeza. To właśnie atak Atletico przeszedł największą metamorfozę. Dziś tworzą go przeżywający drugą młodość Fernando Torres i Antoine Griezmann, którego Diego Simeone wymienia jednym tchem z Leo Messim i Cristiano Ronaldo. A przecież są jeszcze Yannick Carrasco czy Luciano Vietto. W półfinale z Bayernem objawił się talent Saula Nigueza, a Jan Oblak swoimi interwencjami sprawił, że nikt już nie tęskni za Thibaut Courtois.

Zmiana zaszła też w bramce Realu. Miejsce Ikera Casillasa zajął Keylor Navas. W obronie i ataku te same twarze, różnice widać za to w środku pola. Odszedł Angel Di Maria, wybrany przed dwoma laty na zawodnika finału, nowe kluby znaleźli również Sami Khedira i Xabi Alonso (zawieszony wówczas za kartki). Dziś obok Luki Modricia grają Casemiro i Toni Kroos. Ale największy ruch był przy linii bocznej. Trenerowi Carlo Ancelottiemu pokazano drzwi, gdy Królewscy w ubiegłym roku nie zdobyli żadnego trofeum. Lekarstwem na kłopoty miał być Rafa Benitez, ale na ławce wytrzymał tylko siedem miesięcy, a prezes Florentino Perez uznał, że nadszedł czas, by powierzyć zespół Zidane'owi, jednej z klubowych legend.

Geniusz z Marsylii już w pierwszym sezonie po przyjeździe do Madrytu poprowadził Real do wygranej w Lidze Mistrzów, teraz – po niespełna pół roku pracy – ma szansę powtórzyć to jako trener. Na liście tych, którym się to udało, jest tylko sześć nazwisk: Miguel Munoz (Real), Giovanni Trapattoni (Milan, Juventus), Johan Cruyff (Ajax, Barcelona), Carlo Ancelotti (Milan, Real), Frank Rijkaard (Milan, Ajax, Barcelona) i Pep Guardiola (Barcelona).

– Czapki z głów za to, co już osiągnął – mówi Simeone, którego Zidane nazywa z kolei jednym z najlepszych szkoleniowców świata. Obaj panowie znają się jeszcze z włoskich boisk. Argentyńczyk grał w Interze i Lazio, Francuz w Juventusie. Bilans jest korzystniejszy dla Simeone (cztery zwycięstwa, dwa remisy, dwie przegrane). On też pokonał Zidane'a w ich pierwszym pojedynku trenerskim (1:0 w La Liga).

Od finału w Lizbonie Atletico mierzyło się z Realem aż dziesięć razy, ponosząc tylko jedną porażkę – w ćwierćfinale LM w ubiegłym sezonie. Żelazna obrona i szybkie, skuteczne kontry pozwoliły już wyeliminować Barcelonę i Bayern. Nic więc dziwnego, że połowa Madrytu odetchnęła z ulgą, kiedy się okazało, że uraz Ronaldo nie jest groźny i w sobotę Portugalczyk (16 bramek w tym sezonie LM) wyjdzie w podstawowym składzie. Zabraknie natomiast Raphaela Varane'a (kontuzja uda).

Dopingować Atletico zamierzają piłkarze Barcelony. – Nie chcemy patrzeć, jak Real świętuje – nie ukrywa Messi. Takie słowa w ustach gwiazdy z Katalonii nikogo nie dziwią. Większej obiektywności należałoby oczekiwać od prezesa ligi hiszpańskiej. Javier Tebas nie pierwszy raz podkreślił, że od dziecka kibicuje Królewskim, narażając się na ostrą krytykę.

Emocje wzbudza także wybór sędziego. 41-letni Anglik Mark Clattenburg to celebryta wśród arbitrów. Kocha szybkie samochody i drogie ubrania. W centrum uwagi lubi być również na boisku. Ledwie tydzień temu został oskarżony o sprzyjanie Manchesterowi United w finale Pucharu Anglii. „Guardian" napisał o nim kiedyś, że „potrafi wywołać burze". Oby w sobotę nie ukradł przedstawienia zawodnikom.

Transmisja w TVP 1 i Canal+ o 20.45

Gareth Bale może opowiadać, że żaden z piłkarzy Atletico nie zmieściłby się w wyjściowej jedenastce Realu, ale trener Zinedine Zidane doskonale wie, że jego drużynę, choć uznawaną za faworyta, czeka w Mediolanie ciężki wieczór. – Oni są w stanie zrobić nam krzywdę – przekonuje.

Mało brakowało, a zrobiliby już w 2014 roku. Do zwycięstwa w Lizbonie zabrakło kilkudziesięciu sekund. W doliczonym czasie wyrównał Sergio Ramos, a w dogrywce Real strzelił trzy kolejne gole i wygrał 4:1. Wróciły koszmary z 1974 roku. Wtedy w samej końcówce dogrywki wyrównał Bayern, nie było jeszcze serii rzutów karnych, więc dwa dni później powtórzono mecz i Atletico zostało rozbite 4:0.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości