Ajax Amsterdam: Udany finał mezaliansu z dokerem

Klub z piękną historią przegrywa z komercjalizacją futbolu, ale chyba awansuje do finału Ligi Europejskiej.

Aktualizacja: 07.05.2017 19:29 Publikacja: 07.05.2017 19:18

Ajax w pierwszym półfinale Ligi Europejskiej wygrał z Olympique Lyon 4:1. Bramkarza rywali mija Haki

Ajax w pierwszym półfinale Ligi Europejskiej wygrał z Olympique Lyon 4:1. Bramkarza rywali mija Hakim Ziyech.

Foto: AFP, Emmanuel Dunand

Ajax dostanie za ten sezon około 10 mln euro z tytułu sprzedaży praw telewizyjnych – mistrz Anglii będzie mógł liczyć na około 180 mln.

Ostatnia drużyna angielskiej ligi zgarnie nieco poniżej 100 mln euro, czyli dziesięciokrotność tego co Ajax. Oznacza to, że jeśli w Sunderlandzie trenera czy dyrektora sportowego najdzie ochota na któregokolwiek z zawodników Ajaxu, będzie go na niego stać. Będzie też mógł zaproponować takiemu piłkarzowi warunki, którym trudno będzie się oprzeć.

Przeciętna pensja w Premier League wynosi 2,83 mln euro rocznie. W sezonie 2014/2015 średnia pensja zawodnika ligi holenderskiej to było 266 tys. euro. Najlepiej opłacanym piłkarzem był Luuk de Jong z PSV Eindhoven, na konto którego rocznie wpływało 2,55 mln.

Ajax to jeden z najbardziej utytułowanych klubów Europy – czterokrotny triumfator Pucharu Mistrzów (jego spadkobiercą jest Champions League). Wygrywał też Puchar UEFA i Puchar Zdobywców Pucharów, dzięki czemu jest jednym z czterech klubów mających na koncie zwycięstwa we wszystkich trzech europejskich pucharach (oprócz Ajaxu są to Juventus, Bayern oraz Chelsea). Został jednak lata temu skazany wyłącznie na powiększanie swojego domowego – skądinąd imponującego – dorobku: 33 mistrzostw Holandii, 18 krajowych pucharów, ośmiu Superpucharów. I długo wyglądało na to, że Ajax się z tą rolą pogodził.

Zniesmaczony Cruyff

By wyjść z tego letargu, podnieść głowę i znów zacząć coś znaczyć poza własnym podwórkiem, potrzeba było z jednej strony odwołania się do przebogatej tradycji i wskrzeszenia pomysłów legendy Ajaxu Johana Cruyffa, a z drugiej mezaliansu. Przynajmniej tak to na pierwszy rzut oka wyglądało.

Ostatnim trenerem, który poprowadził klub z Amsterdamu do finału w Europie, był ponad 20 lat temu Louis van Gaal. W 1996 r. Ajax nie obronił trofeum wywalczonego rok wcześniej i przegrał z Juventusem. Po van Gaalu w klubie na najważniejszym stanowisku pracowały legendy: Ronald Koeman, Marco van Basten, Danny Blind czy ostatnio Frank de Boer, który zdobył cztery mistrzostwa z rzędu.

Po wejściu w życie w grudniu 1995 r. prawa Bosmana znoszącego wszelkie limity zawodników z krajów Unii Europejskiej w drużynach z terenu UE, co de facto oznaczało, że hiszpański klub mógł wystawić jedenastkę złożoną z samych Holendrów, Ajax zaczął się osuwać w przeciętność. Wciąż produkował dobrych piłkarzy, ale coraz mniej wybitnych. W dodatku nie umiał ich utrzymać.

Przestał się liczyć nie tylko w Europie, ale nawet na własnym podwórku stracił pozycję hegemona – dziesięć tytułów wywalczył PSV Eindhoven, a Ajax o dwa mniej. Po najważniejsze trofeum sięgały też AZ Alkmaar i Twente Enschede. W tym sezonie zrobi to Feyenoord Rotterdam, ale w Amsterdamie nikt nie płacze, bo wszyscy wiedzą, że ich klub wrócił na dobre tory.

W 2010 r. Johan Cruyff, zniesmaczony tym, w jaką przeciętność popadł jego klub, w jednym z felietonów napisał: „To już nie jest Ajax". Nie pasowało mu, że klub skupił się na produkcji przeciętnych piłkarzy, którzy nie byli w stanie nawet przebić się do pierwszego składu, ale i tak za niezłe pieniądze sprzedawano ich po całym świecie – etykieta „wychowanek wielkiego Ajaxu" wciąż działała.

Rewolucja mało aksamitna

Większość Holendrów jedynie wzruszyła ramionami. Rozgoryczony i starzejący się Cruyff nie potrafi poradzić sobie z tym, że świat i futbol się zmieniają, że Ajax już nigdy nie sięgnie po Ligę Mistrzów, że nie będzie wygrywał z Realem Madryt. Felieton boskiego Johana ukazał się w „De Telegraaf" po porażce 0:2 z Realem w Lidze Mistrzów.Cruyff był w tamtym okresie zniechęcony tym, jak potraktowano go w drugim, równie ważnym domu – Barcelonie, gdzie prezydent Sandro Rosell niemalże wypchnął go na siłę z klubu.

Ale słowa legendy nie trafiły w próżnię. Od tego felietonu zaczął się w Ajaxie proces, który później nazwano aksamitną rewolucją. W przeciwieństwie jednak do tej oryginalnej – czeskiej – w Amsterdamie polała się krew. Cruyff i jego ekipa przejęli klub dzięki procesom sądowym, pozwom, po kolejnych publicznych kłótniach z ówczesnym dyrektorem sportowym van Gaalem, a nawet ze sponsorami. Aksamitności zaiste było tam niewiele.

Cruyff, chociaż został w Barcelonie, zainstalował w Amsterdamie całą armię swoich ludzi – w większości byłych piłkarzy Ajaxu wpatrzonych w niego jak w obrazek.

Frank de Boer został trenerem, Marc Overmars dyrektorem finansowym, Edwin van der Sar dyrektorem marketingowym, Marco van Basten, Wim Jonk, Jaap Stam, Ronald de Boer i Dennis Bergkamp zajęli się trenowaniem w akademii i pierwszym zespole. Pewnie gdyby chcieli, niejednego piłkarza Ajaxu wciąż by na boisku zawstydzili.

Prawdziwa rewolucja dokonała się w akademii. Ludzie Cruyffa dostali wolną rękę we wdrażaniu swoich pomysłów – począwszy od dziwnych, jak zaprzestanie komunikowania zawodnikom, że oczekuje się od nich zwycięstw, poprzez zmuszenie ich do trenowania innych sportów, skończywszy na najważniejszym – posuniętej do granic indywidualizacji treningów i podejścia do kandydatów na piłkarzy.

Czas Bosza

Cztery z rzędu mistrzostwa drużyny de Boera (2011–2014) i coraz więcej utalentowanej młodzieży przebijającej się do zespołu pokazały, że ta droga jest dobra. Rok temu Johan Cruyff zmarł, niektórzy z rewolucjonistów rozpierzchli się, ale to znów jest jego Ajax. By dokończyć dzieła, potrzebny był wspomniany wyżej mezalians.

Drużyna de Boera zaczęła nudzić. Niekończące się wymiany podań przestały zaskakiwać przeciwników i usypiały kibiców. Zarówno de Boer, jak i ludzie w Ajaxie czuli, że przyszedł czas na zmianę. Zaskakujący wybór padł na Petera Bosza – człowieka utożsamianego z Feyenoordem, którego był piłkarzem, a później dyrektorem sportowym.

Urodzony 53 lata temu w Apeldoorn szkoleniowiec zawsze preferował bardzo atrakcyjny i atakujący futbol, ale nigdy nie prowadził w Holandii wielkiego klubu (De Graafschap, Heracles, Vitesse). W styczniu 2016 r. został zatrudniony przez Maccabi Tel Awiw. I w tym momencie historii na scenę znów wchodzi człowiek o nazwisku Cruyff – ale na imię mu Jordi. To syn wielkiego Johana, który po niezbyt spektakularnej karierze piłkarskiej, którą w 2010 r. kończył jako grający trener w maltańskim Valletta FC, został dyrektorem sportowym najpierw na Cyprze, a później w Maccabi.

Jordi nie tylko zatrudnił Bosza w stolicy Izraela, ale też poznał go z ojcem. Do tamtej pory szkoleniowiec Maccabi znał tylko Cruyffa legendę, wizjonera, ojca holenderskiej piłki, ale przede wszystkim pamiętał go z boiska.

Bosz jako młody piłkarz Vitesse miał ponoć wykupiony karnet na stadion Ajaxu i gdy tylko mógł, jeździł na wszystkie mecze w Amsterdamie wyłącznie po to, by podziwiać zawodnika z numerem 14 na koszulce.

Cruyffowi seniorowi spodobał się na tyle, że zaprosił go na staż. Zaproszenia te były przeznaczone dla nielicznych, a stażysta przez tydzień nie tylko codziennie spotykał się z Cruyffem, rozmawiał o futbolu, ale także z nim mieszkał. – To był dla mnie wielki przywilej – mówił później Bosz.

Gdy został ogłoszony nowym trenerem Ajaxu, to choć wielu wciąż widziało w nim przede wszystkim „gbura o powierzchowności dokera z Rotterdamu", a także człowieka Feyenoordu, bardzo szybko się do niego przekonano, i to mimo fatalnego początku – porażki z rosyjskim FK Rostów w eliminacjach Ligi Mistrzów.

To idzie młodość

Ajax dziś nie tylko gra efektowny futbol, ale ma także jedną z najmłodszych drużyn w Europie. W pierwszym meczu półfinałowym Ligi Europejskiej pokonał Lyon aż 4:1, zapewniając sobie praktycznie miejsce w finale (gdzie prawdopodobnie czekać będzie Manchester United i Jose Mourinho, który od siedmiu lat nie zdobył żadnego europejskiego trofeum). Średnia wieku piłkarzy Ajaxu wynosiła w tym meczu 22,4 roku.

Na środku obrony wystąpił 17-letni Matthijs de Ligt, wysuniętym napastnikiem i strzelcem jednego z goli był 19-letni Kasper Dolberg, z ławki wszedł 17-letni Justin Kluivert – syn Patricka, zdobywcy gola w ostatnim zwycięskim finale w 1995 r.

Z niedawno opublikowanego raportu CIES Football Observatory wynika, że Ajax znów szkoli najlepiej. Aż 72 piłkarzy z akademii w Amsterdamie gra w europejskich najwyższych ligach.

Na drugim miejscu sklasyfikowany jest Partizan Belgrad, który wypuścił w świat 61 wychowanków, a trzecie jest chorwackie Dinamo Zagrzeb (55). Van der Sar przyznaje, że Ajax będzie się starał swoją młodzież trzymać dłużej w Amsterdamie, nie sprzedawać jej przy pierwszej nadarzającej się okazji. Młodzi piłkarze dłużej mają dawać emocje miejscowym kibicom na przemianowanym właśnie na Johan Cruyff Arena stadionie.

Ajax znów ma produkować piłkarzy wybitnych, dominować w Holandii i przynajmniej raz na jakiś czas przypomnieć o swoim istnieniu, choćby właśnie przez Ligę Europejską.

Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości
Piłka nożna
Ekstraklasa. Lechia Gdańsk i Arka Gdynia blisko powrotu do elity