Pojedynek drużyn, które jeszcze pięć lat tamu zmagały się w ekstraklasie, przyciągnął na Polonię telewizję (choć tym razem jedynie regionalną TVP3), liczne grono fotoreporterów i kilka tysięcy kibiców, prawie pełen stadion. W drużynie Widzewa Łódź nie zabrakło znanych nazwisk, jak choćby pomocnik Aleksander Kwiek czy trener Franciszek Smuda. To był szlagier III ligi, gdyż po bankructwie oba kluby pną się od piątego poziomu rozgrywek po ligowych szczeblach, choć Polonii Warszawa nie idzie jak po maśle – w zeszłym sezonie potknęła się w II lidze i znowu szuka szczęścia na poziomie regionalnym.
Sobotnie spotkanie zasłużonych drużyn z pewnością nie zawiodło oczekiwań, jeśli chodzi o atmosferę na trybunach. Oprawa przywoływała wspomnienia z derbowych meczów z Legią. Nie zawiedli również fani gości, którzy w oszałamiającej jak na niższe ligi liczbie półtora tysiąca, jak za najlepszych lat Widzewa, przyjechali do stolicy specjalnym pociągiem i opanowali ponad ćwierć stadionu. Zorganizowany doping po obu stronach stadionu niósł piłkarzy, którzy techniczne braki – szczególnie po stronie Czarnych Koszul – nadrabiali sercem do gry.
Pierwsza połowa dla gospodarzy, druga dla gości
Prowadzenie w 23. minucie objęli poloniści. Perfekcyjnie wyćwiczony rzut rożny – dwa krótkie podania, a po nich delikatne dośrodkowanie w pole karne między pogubionych obrońców – głową wykończył napastnik Tomasz Chałas. Od początku drugiej połowy inicjatywę przejęli goście. Trener Smuda przestawił formację Widzewa na dwóch napastników, wpuszczając na murawę wychowanka Polonii Daniela Gołębiewskiego. W 54. minucie po szybkiej kontrze łodzianie wywalczyli rzut karny. Pewnie wykorzystał go właśnie Gołębiewski: wyczekał bramkarza i strzałem w środek bramki doprowadził do remisu.
Ten stan rzeczy nie zadowalał nikogo. Obie drużyny poluzowały boiskowe szyki, odważniej rzucając się do ataku. Optyczną przewagę długo mieli gospodarze. To oni też wypracowali sobie więcej sytuacji. Jednak w ostatnich minutach spotkania widać było, że do głów polonistów dotarło, jak często w tym sezonie dobry wynik wyślizgiwał im się z rąk w ostatnich minutach. Zaczęli więc szanować czas i dbać o remis z silniejszym finansowo i sportowo wiceliderem tabeli, zdecydowanym faworytem do awansu. Po końcowym gwizdku warszawscy kibice podziękowali im za walkę i świetne widowisko, po czym w dobrych humorach opuścili trybuny.
Co ciekawe, popularny Dyzio bramkę strzelił również w poprzednim spotkaniu tych drużyn – wówczas grał w Polonii. 28 września 2012 r. Czarne Koszule wygrały 3:1. Dla warszawskiej drużyny strzelali wtedy też obecni reprezentanci kraju Łukasz Teodorczyk i Paweł Wszołek. Kto by wtedy pomyślał, że po pięciu latach pierwszy będzie grał w Belgii, drugi w Anglii, a Gołębiewski nie będzie łapał się do pierwszego składu w III lidze…