Odsetek start-upów zajmujących się projektami z zakresu sztucznej inteligencji (AI) rośnie. To sektor o jednej z największych dynamik w branży młodych, innowacyjnych firm, a do tego wyjątkowo perspektywiczny. Jak podaje CB Insights, jeszcze w 2019 r. spółki AI stanowiły około 9 proc. wszystkich start-upów na świecie. Z kolei Atomico prognozuje, że wkrótce ten odsetek przekroczy 25 proc. Analitycy ze Startup Genome nie mają wątpliwości i zapewniają, że sektor sztucznej inteligencji stał się jednym z najważniejszych dla firm techologicznych. Ale od hurraoptymizmu do katastrofy z reguły droga jest krótka. Jak pisze „Financial Times”, fundusze VC z Doliny Krzemowej już obawiają się scenariusza, w którym powtórzą się gwałtowne spadki wartości na rynku kryptowalut. I ostrzegają przed pompowaniem gotówki w napędzane medialnym szumem start-upy sektora AI.
Strumień pieniędzy
Świat oszalał na punkcie konwersacyjnej sztucznej inteligencji stworzonej przez OpenAI. Bot ChatGPT, bo o nim mowa, stał się iskrą, która rozpaliła wyobraźnię inwestorów i otworzyła ich portfele. Microsoft, który wyłożył 10 mld dol. na dalsze prace nad tym chatbotem, pokazał, jakie projekty obecnie są szczególnie pożądane. Na efekt domina nie trzeba było długo czekać: Andreessen Horowitz zainwestował ponad 200 mln dol. w Character.ai, wyceniając twórcę chatbota na ok. 1 mld dol., a założony rok temu start-up Inflection AI (stoją za nim Mustafa Suleyman, twórca DeepMind oraz Reid Hoffman, „ojciec” serwisu LinkedIn) już szykuje się do rundy finansowania wartej 675 mln dol. (przy czym już w 2022 r. firma zebrała 225 mln dol.). A to tylko część przykładów gorączki, jaka opanowała rynek.
Choć boom na start-upy AI zaczął się już wcześniej, to teraz ów trend przybrał niespotykane rozmiary. Kolejne start-upy tworzące inteligentne algorytmy wyskakują jak króliki z kapelusza. Część ekspertów już ostrzega przed kolejną bańką technologiczną. Analitycy cytowani przez „FT” alarmują: „Spółki są niezwykle przewartościowane”. Ich zdaniem spółki z tej branży potrzebują potężnych kapitałów, aby zbudować fundament – systemy uczenia maszynowego. Ogromne ilości danych i mocy obliczeniowej to studnia bez dna. Fachowcy twierdzą, że wydatki można porównywać z finansowaniem misji kosmicznych, a skok technologiczny w zakresie AI będzie miał konsekwencje niczym lądowanie na Księżycu.
Potencjał branży jest więc równie duży jak finansowe potrzeby firm AI. Ale i ryzyko jest gigantyczne. Czy należy zatem obawiać się bańki?
Dariusz Żuk, prezes AIP Seed, twierdzi, że ryzyko jest realne. – To w dużej mierze związane jest ze zbyt entuzjastycznym podejściem inwestorów do prognozowanego wzrostu globalnego rynku sztucznej inteligencji, a wciąż mamy mało tzw. business use case, czyli komercyjnych zastosowań – wyjaśnia.
Jak tłumaczy, entuzjazm jest szczególnie widoczny po oficjalnym starcie projektu Chat GPT. – Nadmierne inwestycje w obszar sztucznej inteligencji mogą prowadzić do przeszacowania wartości firm związanych z tą technologią. Dodatkowym problemem w przypadku inwestycji w AI są aspekty społeczne i etyczne jej wykorzystania. Niestety, obecnie są one pomijane przez większość przedsiębiorstw, ale w dłuższej perspektywie będą dużym wyzwaniem – dodaje nasz rozmówca.
Ekspertów nie dziwi obecnym boom, choć zauważają, że to może być stan przejściowy.
– Natrafiłem niedawno na publikację, która podsumowuje kilkadziesiąt lat prac naukowych w dziedzinie komputerowo wspieranej diagnostyki, szczególne w obszarze radiologii. Wymienia się w niej trzy ery sztucznej inteligencji. Pierwszą w latach 50. i 60. i kolejną w 80. i 90. ubiegłego wieku. Teraz żyjemy w erze trzeciej. Druga era przyniosła rozczarowanie, a po niej nastąpiła "zima AI" – drastyczny spadek zainteresowania tą technologią – mówi Marcin Szczeciński, kierownik ds. inwestycji kapitałowych w firmie Adamed.
Jak podkreśla, dziś mamy środek „lata”. – Warto jednak pamiętać, że pory roku mogą się zmieniać – przestrzega.
Tym bardziej że na rynku pojawia się coraz więcej start-upów, które swoje projekty „wzbogacają” sztuczną inteligencją. Często na siłę. Starają się płynąć z prądem, tym bardziej że sztuczna inteligencja stała się magnesem na inwestorów. – Faktycznie, próbuje się niekiedy stosować AI jako wytrych, ale – moim zdaniem – nie jest to zjawisko masowe. A przynajmniej w dziedzinie, na której się skupiamy, czyli w projektach związanych ze zdrowiem człowieka – komentuje Marcin Szczeciński.
Chwytliwe hasło
Jak zaznacza ekspert Adamedu, zdarzają się start-upy, które zupełnie niepotrzebnie doprawiąją swoje rozwiązania „sosem” AI, gdy nie jest to najlepsze podejście lub wręcz wadliwe. – Ale w naszej dziedzinie to sporadyczne przypadki, nie reguła – zastrzega.
Ogromne zainteresowanie młodych spółek AI nie dziwi. Według Grand View Research globalny rynek sztucznej inteligencji będzie się w najbliższych latach rozwijać średnio w tempie ponad 37 proc. rocznie. Jak wskazuje Dariusz Żuk, ciągłe badania i innowacje – prowadzone przez gigantów technologicznych – napędzają adopcję sztucznej inteligencji w takich branżach jak motoryzacja, opieka zdrowotna, handel detaliczny, finanse i produkcja. – Nic więc dziwnego, że coraz więcej przedsiębiorców, widząc potencjalne korzyści, które mogą osiągnąć dzięki wykorzystaniu AI, a właściwie uczenia maszynowego, chce rozwijać swoje biznesy przy jej wykorzystaniu – twierdzi prezes AIP Seed.
Z perspektywy inwestora, który jest zainteresowany współpracą ze spółkami na wczesnym etapie rozwoju, zwraca on uwagę, iż samo wykorzystanie tej technologii jako chwytliwego obecnie hasła, nie jest wystarczającym powodem do tego, aby zainteresować się takim projektem. – Początkujący przedsiębiorcy powinni zdawać sobie sprawę, że inwestorzy przed podjęciem decyzji o współpracy dokładnie zbadają, jak firma chce wykorzystać sztuczną inteligencję i jakie korzyści może ona przynieść samemu biznesowi. Często zaproponowane rozwiązania wcale nie muszą opierać się na zaawansowanych technologiach, a mieć po prostu dobre uzasadnienie biznesowe. Jeśli wykorzystanie sztucznej inteligencji jest dodane do projektu tylko w celu zwrócenia na siebie uwagi, inwestorzy bardzo szybko to zauważą – przekonuje Żuk.
W naszym kraju pojawia się coraz więcej ciekawych projektów AI. Polska jest jednym z liderów w regionie w tej dziedzinie. W rywalizacji ze spółkami zagranicznymi mamy jednak sporo do nadrobienia.
Nadwiślańskie bariery
Eksperci są zgodni – polskim spółkom nie będzie łatwo rywalizować na rynku AI z międzynarodowymi gigantami. – Trudno komentować szanse wszystkich start-upów wykorzystujących AI, niezależnie od sektora gospodarki, ale skupiając się na obszarze zdrowia, sądzę, iż rodzime spółki niestety nie są na uprzywilejowanej pozycji – wskazuje Marcin Szczeciński. – Na pewno nie brak im kompetencji czy narzędzi. Barierą jest jednak dostęp do wymaganej, odpowiednio dużej liczby danych medycznych. A to jest kluczowy element, na którym można budować przewagę konkurencyjną.
Szczeciński podkreśla, że gorszy dostęp do danych wiąże się z regulacjami prawnymi, ograniczonym zaufaniem do młodych firm, zamkniętym charakterem stosowanych systemów informatycznych czy wreszcie wielkością lokalnego rynku. Ma również związek z mniejszą skalą działalności jednostek medycznych, a co za tym idzie, liczbą zgromadzonych danych. – Gdy porównywałem polskie start-upy stosujące AI w medycynie, ich zagraniczni konkurenci, głównie amerykańscy, dysponowali algorytmami wytrenowanymi na zbiorach danych o co najmniej rząd wielkości większych – zauważa przedstawiciel Adamedu.