Pod koniec lutego włoski Senat przyjął ustawę o związkach partnerskich. Będą je mogły zawierać zarówno pary hetero-, jak i homoseksualne. Zyskają m.in. prawo do posiadania wspólnego nazwiska i uprawnienia socjalne.
Grono państw UE bez regulacji związków osób tej samej płci zmniejszyło się do sześciu. Są w nim tylko kraje z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polska. W najbliższym czasie nie dojdzie jednak u nas do takiej debaty jak we Włoszech. Choć od wyborów minęło prawie pięć miesięcy, projektu ustawy o związkach nie złożyła ani PO, ani Nowoczesna. I – jak ustaliła „Rzeczpospolita" – nie zrobią tego w najbliższym czasie.
Przed wyborami wydawało się, że będzie inaczej. Związki partnerskie były jednym z punktów zapalnych minionej kadencji, a posłowie głosowali nad nimi aż czterokrotnie. W styczniu 2013 roku odrzucili ustawy o związkach, jednak później projekty zostały złożone ponownie. Uzupełnienia o nie porządku obrad domagała się lewica, zmuszając Sejm do kolejnych głosowań.
W maju 2015 roku ówczesna premier Ewa Kopacz powiedziała, że w kolejnej kadencji jej partia wniesie własny projekt. Takie deklaracje składała też Nowoczesna. – Jestem za związkami partnerskimi – mówił Ryszard Petru.
Dlaczego więc obie partie zwlekają ze złożeniem propozycji? W PO wciąż istnieje środowisko przychylne związkom, którego liderem jest poseł Artur Dunin. Jak ustaliła „Rzeczpospolita", nie doszedł jednak do konsensusu z szefostwem PO. Powód? Nowy przewodniczący partii Grzegorz Schetyna chce ją skierować na konserwatywne tory.