Nie trzeba nikogo przekonywać, jak dużą wartością jest praca. Psycholog zwróci uwagę np., że ma znaczenie dla samooceny, socjolog, że bezrobocie jest źródłem wielu patologii społecznych, a ekonomista wspomni o tym, że bez dobrego wykorzystania zasobów pracy nie osiągniemy pełni rozwoju gospodarczego.
Tymczasem w Polsce mamy do czynienia ze średniowysokim bezrobociem (13. miejsce w Unii Europejskiej), które w dodatku bardzo nierówno rozkłada się pomiędzy różne grupy społeczne. Na przykład wśród kobiet ponad 30 proc. wszystkich bezrobotnych to osoby od 25 do 34 lat (mężczyźni: 25 proc.). Z kolei wśród mężczyzn ponad 20 proc. bezrobotnych to osoby powyżej 55 lat (kobiety: 10 proc.). Do tego mapa polskiego bezrobocia stale ewoluuje – trudno przewidzieć, kto może być zagrożony bezrobociem w następnych latach.
Formalne regulacje dotyczące rynku pracy, np. prawo pracy, dają pracownikowi dość duży komfort. Niestety, z dobrodziejstw tych regulacji korzystają tylko niektórzy. Tymczasowe zatrudnienie w Polsce jest najwyższe wśród krajów zrzeszonych w OECD (28,4 proc.), nie licząc Chile. Do tego kilkaset tysięcy osób wykonuje pracę, formalnie świadcząc usługi w ramach prowadzonej działalności gospodarczej. Sprawia to, że stałe i teoretycznie stabilne zatrudnienie ma w Polsce tylko ok. 10 milionów osób.
Dołączenie do grona tych „szczęśliwców" nie jest proste mimo wydłużenia okresu nauki. Trudne jest wejście na rynek pracy: bezrobocie wśród młodych ludzi jest wyższe niż średnia, a odsetek tych, którzy mają umowy tymczasowe – najwyższy. Nie mniej trudny jest powrót i utrzymanie się na rynku pracy: młode matki i osoby 55+ są dyskryminowane na rynku pracy.
Łatwiejszy powrót na rynek pracy
Te fakty wskazują, że potrzebna jest zdecydowana zmiana. Chcemy poddać pod dyskusję rozwiązanie polegające na daniu pracownikom możliwości wyboru okresu, w którym ani pracownicy, ani pracodawcy nie muszą wpłacać danin publicznych – składek na ZUS, NFZ czy podatków. Pracodawca wypłaca pracownikowi jedynie pensję netto.