Dlaczego nie chcą pomocy prawnika

Aktualizacja: 13.02.2016 22:01 Publikacja: 13.02.2016 06:00

Okazuje się, że obowiązujący od 1 stycznia program bezpłatnej pomocy prawnej dla najuboższych nie wypalił, i to z innych powodów niż te, których się pierwotnie obawiano. Przeszkodą nie jest brak środków w budżecie czy też problemy w tworzeniu punktów pomocy, ale brak zainteresowania ludzi, do których owo wsparcie jest adresowane. Po pięciu tygodniach działania systemu do ok. 1500 biur w całej Polsce zgłosiła się garstka potrzebujących.

Eksperci wskazują różne przyczyny tego stanu rzeczy, podkreślając szczególnie, że grupa docelowa potrzebujących została źle zdefiniowana. Przypomnijmy: o wsparcie mogą się starać osoby, które korzystały z pomocy społecznej, przed 26. rokiem i te, które ukończyły 65 lat, rodziny wielolodzietnie, kombatanci oraz cierpiący z powodu różnego rodzaju katastrof. Wskazują jednocześnie, że pomoc nie jest adresowana dla osób aktywnych zawodowo, w sile wieku, słabo zarabiających – a to one mają potencjalnie najwięcej problemów prawnych.

Być może taka diagnoza jest częściowo słuszna. Czy jednak nie kłóci się z fundamentalną ideą systemu pomocy, który z definicji miał obejmować najsłabsze grupy obywateli? I czy korekta rozszerzająca wsparcie byłaby do udźwignięcia dla budżetu? Czy aby na pewno przyciągnęłaby tłumy do biur pomocy? Wątpię.

Moi zdaniem brak zainteresowania bezpłatną pomocą prawną może mieć inne przyczyny. Od lat mówi się o niskiej świadomości prawnej Polaków, która co prawda rośnie, jednak chyba nie w grupie najuboższych obywateli, osób słabiej wykształconych czy starszych. Im sąd niekoniecznie kojarzy się z czymś pozytywnym, za to kontakt z prawnikiem, jeżeli do takiego kiedykolwiek oczywiście doszło, kojarzy się ze słonym rachunkiem.

Ustawę o pomocy prawnej, choć dyskusja o niej trwa od ponad dekady, przygotowywano na szybko, mając na uwadze wyborczy kalendarz i polityczny sukces. Najważniejsze było, aby odtrąbić: tak, mamy ustawę, na którą czekaliśmy tyle lat, mamy też miliony zabezpieczone w budżecie na ten cel.

O szczegółach, a może czymś więcej niż szczegółach, jednak zapomniano. Nikomu nie przyszło do głowy, aby wraz z ustawą przeprowadzić szeroko zakrojoną i długofalową akcję informacyjną zarówno na poziomie ogólnokrajowym, jak i lokalnym, by wytłumaczyć obywatelom dobrodziejstwo tego, co zostało stworzone, obudzić w nich świadomość prawną i uświadomić ich prawne potrzeby. Taka akcja była na początkowym etapie równie ważna jak sam program wsparcia.

Obawiam się, że bez niej program skazany jest na porażkę. Ma zapewne moc samouspokajającą dla polityków, którzy przecież wykonali dobrą robotę, jednak jego praktyczne znaczenie jest dziś iluzoryczne.

Warto, aby zwrócił na to uwagę rząd, wprowadzając do programu korekty i inicjując łącznie z samorządami poważną akcję informacyjną dla obywateli.

Zapraszam do lektury najnowszej „Rzeczy o Prawie".

Okazuje się, że obowiązujący od 1 stycznia program bezpłatnej pomocy prawnej dla najuboższych nie wypalił, i to z innych powodów niż te, których się pierwotnie obawiano. Przeszkodą nie jest brak środków w budżecie czy też problemy w tworzeniu punktów pomocy, ale brak zainteresowania ludzi, do których owo wsparcie jest adresowane. Po pięciu tygodniach działania systemu do ok. 1500 biur w całej Polsce zgłosiła się garstka potrzebujących.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją