Podsiadło to wielki talent, może największy w polskiej muzyce pop. Obserwując go w mediach, miałem też wrażenie, że jest człowiekiem rozsądnym i dowcipnym. Mam nadzieję, że się nie mylę. I że ogłoszenie apostazji to tylko wpadka, bo każdy w młodości takie przecież zaliczał.

Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Każdy ma prawo wierzyć lub nie wierzyć, w co tylko mu się żywnie podoba. Dziwi mnie tylko, że tak inteligentny człowiek wygaduje takie brednie. W sumie nie byłoby sensu tego komentować, gdyby nie przedstawiona przez Podsiadłę argumentacja. Jest ona bardzo charakterystyczna dla pewnego kręgu, proszę wybaczyć panie Dawidzie, ćwierćinteligentów uważających się za elitę. By nie być gołosłownym, przywołam choćby wypowiedź żony byłego kandydata na prezydenta RP, która oświadczyła, że nie puściła syna do pierwszej komunii, „bo Kościół nie zdał egzaminu, gdy PiS atakował sądy czy prawa kobiet”. Cóż można na to odpowiedzieć? Jeśli ktoś jest katolikiem, to powinien dbać o zbawienie duszy własnego dziecka. A jeśli nie jest człowiekiem wierzącym, to dlaczego miałby posyłać potomstwo do pierwszej komunii?

Czytaj więcej

Dyskusja o Kościele na poziomie memów

„Mam problem z instytucją, a nie z wiarą. Wszyscy widzimy kolejne mnożące się przypadki pedofilii, wtrącanie się w sprawy polityczne, światopoglądowe” – powiada z kolei Dawid Podsiadło. Spróbujmy zatem dokonać rozbioru logicznego tej wypowiedzi. Otóż, o ile dobrze rozumiem, artysta uważa się za człowieka wierzącego, ale nie podoba mu się Kościół. Problem w tym, że nie da się tego rozdzielić. Nie istnieje chrześcijaństwo bez Kościoła. A uzasadnienie zaprezentowane przez muzyka jest absurdalne. Bo czy skoro np. wśród nauczycieli zdarzają się przypadki pedofilii, to należy bojkotować instytucję szkoły? Owszem, jeśli dopuszczają się tego duchowni, jest to wyjątkowo gorszące, ale równie gorszące jest, gdy robią to wychowawcy młodzieży.

Jeszcze inną kwestią są zarzuty dotyczące zaangażowania Kościoła w sprawy światopoglądowe. Otóż należałoby mieć pretensje do hierarchów, gdyby akceptowali aborcję czy małżeństwa jednopłciowe (tak jak dzieje się to obecnie w Niemczech). Jeśli zaś występują w obronie wartości i nauki Kościoła, to należycie wypełniają swoją misję. Najwyraźniej jednak nie potrafią o tym mówić tak, aby przekonać nawet wierzących. I to można uznać za ich przewinę.