4 maja 2022 r. sporo miejsca poświęciła mu „Rzeczpospolita”, tym samym podtrzymując swoją długoletnią tradycję lobbowania za zastąpieniem złotego przez euro. Nie obeszło się od przywoływania opinii dobranych ekspertów – rzecz jasna tylko podzielających ten sam punkt widzenia. Nie udzielono za to głosu reprezentantom opcji krytycznej wobec tego przedsięwzięcia. Osobiście należę do tej drugiej opcji, czemu dawałem wyraz wielokrotnie, prostując bezkrytyczne peany ku czci naszej obecności w Eurolandzie – także na łamach „Rzeczpospolitej”. Opinię swoją uzasadniałem rzeczowymi (jak sądzę) argumentami. Na wiele się to nie zdało. Niemniej nie tracę nadziei. Dlatego chcę raz jeszcze przypomnieć kilka faktów.
1. Zastąpienie waluty narodowej przez euro nie gwarantuje wcale szybszego „doganiania” krajów wysoko rozwiniętych. Polska funkcjonująca z własną walutą rośnie szybciej niż np. Słowacja i Słowenia, które przyjęły euro stosunkowo wcześnie po wstąpieniu do UE. Co więcej, Polska mocno poprawia swoją pozycję także wobec słabszych krajów oryginalnej strefy euro (są to tzw. PIGS: Portugalia, Włochy, Grecja i Hiszpania, które systematycznie „tracą” w porównaniu np. z Niemcami). Ilustruje to wykres nr 1. Zwraca uwagę radykalne „obsunięcie się” Hiszpanii wobec Niemiec, a także nieregularność i niskie tempo postępu (w relacji do Niemiec) zarówno w Słowacji, jak i Słowenii. Zauważmy, że według Eurostatu Polska startująca z niskiej pozycji względem Słowacji już ją wyprzedziła.
2. Wbrew powszechnym narzekaniom na politykę fiskalną w Polsce (i nadziejom na jej „zdyscyplinowanie” po przyjęciu euro) dług publiczny w Polsce utrzymuje się w ryzach – i to pomimo polityki „rozdawnictwa”. Tymczasem, pomimo różnorakich formalnych obostrzeń, dług ten przeżywa istną eksplozję w strefie euro. Dotyczy to także krajów, które „wstąpiły w związek z euro”, nie mając problemu z długiem publicznym. Dług pojawił się z czasem – właśnie „w owym związku”. Fakt ten ilustruje wykres 2.
3. Dlaczego kraje strefy euro wykazują tak nadzwyczajną tendencję do gromadzenia długów publicznych – i to pomimo wszystkich tych traktatów i paktów mających przecież „dyscyplinować” ich finanse narodowe. I dlaczego ich wzrost gospodarczy jest anemiczny i nieregularny? Dotyczy to także Niemiec, które rosną szybciej niż PIGS, ale i tak całkiem wolno, dużo wolniej niż np. USA.
Dłuższe odpowiedzi na te pytania znaleźć można w literaturze fachowej, dostępnej (choć raczej słabo znanej) w kraju. Krótka odpowiedź: winna jest wspólna polityka pieniężna i wspólna waluta właśnie. „Ojcowie” wspólnej waluty lekkomyślnie zawierzyli doktrynie jednego uniwersalnego rozmiaru pasującego każdemu („one size fits all”). Ale jedna i ta sama polityka pieniężna, jedna i ta sama stopa procentowa EBC aplikowana do rozległego obszaru złożonego z krajów o bardzo różnych charakterystykach makroekonomicznych i strukturalnych nie może być efektywna.