Była 84. minuta meczu. Brazylijski sędzia Wilton Sampaio poszedł obejrzeć na monitorze VAR powtórkę. Pachniało jedenastką. Theo Hernandez zachował się nieodpowiedzialnie, popchnął Masona Mounta, arbiter nie miał wątpliwości, że Anglikom należy się karny.
Kane już raz w ten wieczór pokonał z jedenastu metrów kolegę z Tottenhamu Hugo Llorisa. Pół godziny wcześniej strzelił mocno i pewnie, tak jak powinno się strzelać karne. Lloris był bez szans. Widać było jednak, jak dużo go to kosztuje. W końcówce kapitan Anglii nie wytrzymał ciśnienia. Spudłował, uderzył wysoko nad poprzeczką.
Kane mógł doprowadzić do dogrywki i zostać bohaterem, ale dołączył do długiej listy Anglików, którzy na wielkich turniejach przeżyli koszmar, myląc się z jedenastu metrów (m.in. oglądającego mecz z trybun Davida Beckhama).
Ta noc należała do Francuzów. Do niedocenianego Oliviera Giroud, który po dośrodkowaniu Antoine'a Griezmanna trafił na 2:1 głową. I do innego z piłkarzy, który w Katarze zastępuje gwiazdy - Aureliena Tchouameniego.
Czytaj więcej
Po zwycięstwie nad Portugalią 1:0 Maroko awansowało do czwórki najlepszych reprezentacji na świecie. To jedna z największych sensacji w historii mistrzostw.