Argentyńczyków do najlepszej ósemki turnieju wprowadził Leo Messi, bohater Holendrów był mniej oczywisty – został nim Denzel Dumfries.
Obrońca Interu Mediolan najpierw asystował przy trafieniach Memphisa Depaya i Daleya Blinda, a później sam zdobył swoją pierwszą bramkę w turnieju. Uratował też drużynę przed stratą gola, wybijając piłkę zmierzającą do bramki.
Czytaj więcej
Holendrzy pokonali Amerykanów 3:1 i zagrają w ćwierćfinale mistrzostw świata. To był triumf wyrachowania, choć pierwszy gol padł po prawdopodobnie najpiękniejszej akcji tego mundialu.
To był jego 41. mecz w kadrze, prawdopodobnie najlepszy w karierze, choć już na ubiegłorocznym Euro pokazał, że zawodnikiem jest nieprzeciętnym.
Nie przejmował się krytyką
Jako nastolatek rozegrał dwa spotkania dla reprezentacji Aruby. Stamtąd pochodzi jego ojciec, matka jest z Surinamu. Dumfries dostał imię na cześć amerykańskiego aktora Denzela Washingtona. O wielkim ekranie jednak nie marzył, od dziecka chciał zostać piłkarzem. Brakowało mu umiejętności technicznych, ale nie charakteru i determinacji. Był wyśmiewany przez rówieśników, ale swój cel, jakim była gra dla Holandii, osiągnął. – Wszyscy uważali, że to nie ma sensu, ale ja dokładnie wiedziałem, co muszę zrobić, by tam się dostać. Każdy powinien patrzeć na siebie w ten sposób, nie dać się ograniczać, nie przejmować się krytyką – opowiadał w rozmowie z gazetą „Voetbal International”.
Dumfries nie przestawał wierzyć i spełnił swoje marzenia. Od roku występuje w Interze, ale już przyglądają mu się mocniejsze kluby, m.in. Chelsea.
– To wielkie wyróżnienie, ale już gra w Mediolanie jest dla mnie komplementem. Transfer do Chelsea w styczniu? Obecnie jestem skupiony tylko na reprezentacji i Interze – uciął spekulacje w rozmowie z magazynem „The Athletic”.
Louis van Gaal dał się ponieść emocjom i na pomeczowej konferencji wyściskał i wycałował Dumfriesa. Odkąd wrócił na stanowisko selekcjonera, Holendrzy nie doznali jeszcze porażki. Wygrali 14 z 19 meczów. A van Gaal śrubuje rekord – na mundialu w regulaminowym czasie nie przegrał żadnego z 11 spotkań. Jedyna porażka, po rzutach karnych, zdarzyła się mu w półfinale mistrzostw świata w Brazylii (2014). Rywalem była wtedy Argentyna. W piątek będzie więc okazja do rewanżu.
Argentyńczycy prowadzili z Australią już 2:0, ale w końcówce najedli się strachu. Australijczyków nie załamał błąd ich bramkarza, strzelili kontaktowego gola, nie przestawali atakować i mieli dwie świetne sytuacje.
Na uwagę zasługuje zwłaszcza rajd Aziza Behicha, który zabawił się w Messiego, minął kilku przeciwników, wpadł w pole karne i szykował się już do strzału, gdy skutecznym wślizgiem zablokował go Lisandro Martinez. Australijczycy udowodnili, że z Argentyną da się nawiązać walkę, można się jej postawić, nie broniąc się rozpaczliwie przez 90 minut.
Scaloni – najmłodszy selekcjoner
To był jednak wieczór Messiego, który rozgrywał tysięczny mecz w zawodowej karierze i setny w roli kapitana reprezentacji. Uczcił go golem – trudno w to uwierzyć, ale dopiero pierwszym w fazie pucharowej mistrzostw świata. Na pięciu mundialach uzbierał raptem dziewięć bramek. W sobotni wieczór wyprzedził pod tym względem Diego Maradonę, ale gwiazdor Paris Saint-Germain zdaje sobie sprawę, że dorówna mu tylko wówczas, gdy sięgnie po Puchar Świata. Wie też doskonale, że przed nim i jego kolegami najtrudniejsze jak dotąd wyzwanie.
Z tak wymagającym rywalem jak Holendrzy jeszcze się w Katarze nie mierzyli.
– Moi zawodnicy urodzili się, by grać w takich spotkaniach – podkreśla Lionel Scaloni. Najmłodszy na turnieju selekcjoner (44 lata) stanie w piątek naprzeciw prawie trzy dekady starszego van Gaala. Nie ukrywa, że od dawna podziwia jego pracę.
– Wiemy, ile zrobił dla futbolu i ilu próbowało go naśladować. Może obecna Holandia nie błyszczy jak kiedyś, ale konsekwentnie dąży do celu – zauważa trener Argentyny. I ma nadzieję, że za kilka dni Angel Di Maria będzie już w pełni sił. W sobotę nie chciał ryzykować i jednego ze swoich liderów zostawił na ławce rezerwowych. Holendrzy uporali się z przeziębieniem, które miało być spowodowane przez stadionową klimatyzację, i mierzą bardzo wysoko.
– Przed nami jeszcze trzy mecze. Powtarzam to od roku: możemy zostać mistrzami świata – przekonuje van Gaal.
Pewności siebie nigdy mu nie brakowało. Czy ten plan będzie miał szansę realizacji, dowiemy się w piątek. Mecz Holendrów z Argentyńczykami o 20.00 w Lusail.
MUNDIAL – 1/8 FINAŁU
SOBOTA
Holandia – USA 3:1
(M. Depay 10, D. Blind 45+1,
D. Dumfries 81 – H. Wright 76)
Argentyna – Australia 2:1
(L. Messi 35, J. Alvarez 57
– E. Fernandez 77 – sam.)
PONIEDZIAŁEK
Japonia – Chorwacja
(16.00, TVP 1, TVP Sport)
Brazylia – Korea Południowa
(20.00, TVP 1, TVP Sport)