Korespondencja z Kataru
Drużyna to więcej niż jedenastu zawodników, a Czesław Michniewicz po meczu z Arabią Saudyjską zwracał uwagę, jak po drugiej bramce do Roberta Lewandowskiego ruszyli nawet rezerwowi, co miało być dowodem dobrej atmosfery w drużynie. Tym razem zmiennicy zdjęli z liderów ciężar kontaktu z dziennikarzami. Możliwe, że żaden z nich nawet nie zagra w Katarze.
Selekcjoner skorzystał jak dotąd z piętnastu piłkarzy. Krystian Bielik, Arkadiusz Milik i Przemysław Frankowski, którzy w pierwszym meczu wchodzili z ławki, kilka dni później byli w podstawowym składzie. Sebastian Szymański i Nicola Zalewski zagrali z Meksykiem, a Krzysztof Piątek - z Arabią. Jakub Kamiński najpierw wystąpił w podstawowej jedenaste, żeby kilka dni później wejść z ławki.
Jedenastu piłkarzy wciąż czeka na swoją szansę. Jest wśród nich Żurkowski. - Czuję, że mundial przechodzi mi koło nosa - przyznaje piłkarz, który w czerwcu wyrastał na ważną postać drużyny Michniewicza, ale władze Fiorientiny nie pozwoliły mu na wypożyczenie. Żurkowski został i osiadł na ławce rezerwowych. Jesienią więcej minut spędził na boisku podczas meczów kadry niż w klubie.
- Żałuję, że moje sprawy tak się potoczyły. Nie mam jeszcze minut na tym turnieju. Jestem szczęśliwy, że trener mnie powołał, ale nie znam osoby, która nie chciałaby grać - mówi Żurkowski. - Rola rezerwowego dla nikogo nie jest powodem do uśmiechu. Człowiek czuje złość, że nie gra, ale w naszej kadrze życzymy każdemu jak najlepiej. Skoczymy za sobą w ogień.