Korespondencja z Kataru
Tite budował drużynę od obrony, a Murat Yakin wznosił swoją zespół na defensywnych fundamentach postawionych przez Vladimira Petkovicia, więc w pierwszej połowie fajerwerków brakowało. Brazylijczycy utrzymywali się przy piłce, ale rywale byli w tyłach uważni i skoncentrowani. Pomylili się przez 45 minut tak naprawdę tylko raz, ale strzał Viniciusa odbił do boku Yann Sommer.
Faworytom mogło brakować na boisku Neymara, który w spotkaniu z Serbami doznał kontuzji i na boisko wróci najwcześniej przy okazji meczów 1/8 finału. - Chcąc promować otwarty i ofensywny futbol musimy być ostrożni oraz zwracać uwagę na surowsze karanie fauli, ponieważ skupiają się często one na konkretnych zawodnikach - denerwował się przed meczem Tite.
Czytaj więcej
Mistrzostwo świata, na które Brazylia czeka 20 lat, ma zjednoczyć kraj, który podzielili walczący o władzę politycy.
Poniedziałkowy mecz był dla jego zespołu największym wyzwaniem fazy grupowej. Niektórzy uważają, że Szwajcarzy doczekali się najlepszego pokolenia w dziejach swojej piłki, czego dowodem było wyeliminowanie w drodze do mundialu Włochów. Kilka dni temu, w pierwszym meczu turnieju, zawodnicy Yakina jednak nie zachwycili. Wygrali z Kamerunem, ale tylko 1:0.
Teraz przede wszystkim nie chcieli gola stracić. Brazylijczycy drążyli więc ich defensywny mur, ale czas mijał, a próby nie przynosiły skutku. Vinicius w 65. minucie dopadł wprawdzie do prostopadłego podania i pokonał Sommera, ale był na spalonym. Kibice wystrzelili w górę, a podopieczni Tite zdążyli odtańczyć taniec radości, ale ich entuzjazm ugasiła wideoweryfikacja.
Wydawało się, że Szwajcarzy dopną swego, ale suma brazylijskiego talentu przeważyła. Nadeszła 83. minuta, kiedy piłka spadła w polu karnym pod nogi Casemiro, który trafił pięknym wolejem w górny róg. Rywale próbowali się jeszcze odgryźć, ale nie złamali brazylijskiej obrony. Podopieczni Tite rozpoczęli mundial od dwóch zwycięstw, nie stracili jeszcze gola i czekają na rywala w 1/8 finału.