Brazylia podzielona, ale roztańczona

Richarlison, posądzany o sympatię wobec Luli, strzelił bramkę bajkową i świętował ją z Neymarem, który stoi murem za Jairem Bolsonaro. Brazylijczycy pokazali piłkę, która cieszy, Serbów pokonali 2:0. Tak gra kandydat do złota.

Publikacja: 24.11.2022 22:03

Brazylia - Serbia 2:0

Brazylia - Serbia 2:0

Foto: Grzegorz Wajda

Korespondencja z Kataru

Faworyci mieli za sobą niemal cały 80-tysięczny Lusail, choć rodaków w tłumie nie widzieli pewnie zbyt wielu. Hymnowi towarzyszyła cisza. Obiekt był kanarkowy, bo zebrały się nad nim chyba wszystkie koszulki, które paradowały w poprzednich dniach po ulicach Dauhy - stroili się w nie miejscowi, oni swoje piłkarskie sympatie dzielili między Katar, Brazylię i Leo Messiego.

Samo spojrzenie na brazylijski skład mogło wywołać zawroty głowy, nikt na mundialu nie ma takiego stężenie wirtuozów na metr kwadratowy. Faworyci turnieju długo bili jednak głową w mur. Najwięcej wiatru w pierwszej połowie robił Raphinha, choć podczas prezentacji składów znacznie większy aplauz wywołały nazwiska gwiazdorów: Viniciusa oraz Neymara.

Czytaj więcej

Mundial w Katarze. Cristiano Ronaldo przeszedł do historii

Ostatecznie ten pierwszy był bohaterem pierwszej akcji bramkowej, bo jego strzał z ostrego kąta w 62. minucie dobił Richarlison. Kilka chwil wcześniej słupek ostemplował piłką Alex Sandro. Drugi gol Richarlisona była jak z gry komputerowej. Vinicius podał zewnętrzną częścią stopy, a on uderzył przewrotką. Całe piękno futbolu zamknięte w trzech sekundach.

Drugi gol Richarlisona była jak z gry komputerowej

Brazylijczyków do udanego otwarcia mundialu poprowadził Tite, który jest selekcjonerem od 2016 roku i przegrał tylko pięć meczów, ale ważnych. Rok temu w finale Copa America jego drużynę zatrzymała Argentyna, a na poprzednim mundialu w ćwierćfinale - Belgia. Zwycięska seria przyniosła jedno trofeum. Wygraną w Copa America z 2019 roku, której Brazylia wypatrywała od dwunastu lat.

Mundial Canarinhos zaczęli w roli głównych kandydatów do złota - zwłaszcza po tym, jak nad krawędzią turnieju zawisła Argentyna. Przylecieli do Kataru uzbrojeni po zęby, a piłka ma zaleczyć podziały w brazylijskim społeczeństwie. Dziś koszulka reprezentacji wciąż dzieli, bo przed wyborami jako symbol przywłaszczyli ją sobie zwolennicy Jaira Bolsonaro.

Czytaj więcej

20 lat od ostatniego tytułu Brazylijczyków, Czas znów zatańczyć sambę?

Sukces mógłby przekonać, że lepiej działać zespołem. Neymar, czyli lider drużyny, podczas wyborów jasno opowiadał się przecież po stronie byłego już prezydenta - zdaniem niektórych z nadzieją, że pomoże mu się to wyplątać z procesu za przekręty podatkowe. Thiago Silva i Dani Alves także stanęli za Bolsonaro, między słowami Richarlisona media wyczytały zaś sympatię wobec Luli.

Sam Lula powtarza dziś, że kanarkowa koszulka nie jest partią, tylko barwami 213 milionów mieszkańców, którzy kochają swój kraj, więc ubrał ją na mecz - tyle że z numerem 13, symbolem Partii Pracy. Zachęcał swoich zwolenników do podobnego gestu, co za ruch jednoczący uznać trudno. Chodzi tu chyba raczej o odzyskanie symbolu, ale już niekoniecznie już współdzielenie.

Poza politycznym sporem sytuuje się Tite, który zachował w sekrecie, na kogo głosował kilka tygodni temu i już wcześniej zapowiedział, że w przypadku zdobycia Pucharu Świata nie pojedzie na audiencję do prezydenta, choć to brazylijska tradycja - wydarzyła się już pięć razy. Drugi raz stoi przed szansą odniesienia sukcesu na mundialu i jest to okazja ostatnia, bo po turnieju z kadry odejdzie.

Selekcjoner na rozmowy o polityce zespole nie pozwala. Mundial pokaże, czy przyniesie to jedność na boisku. Brazylijczycy przeciwko Serbom momentami wyglądali jak palce jednej pięści. Dążyli do pola karnego rywali metodycznie: były akcje zespołowe oraz próby pressingu. Charakter piłkarzy sprawił jednak, że oglądaliśmy grę hybrydową, przetykaną także próbami indywidualnych akcji.

Serbów przed meczem wsparli Rosjanie - na twitterowy profilu tamtejszej reprezentacji pojawił się wpis: „Powodzenia! Wierzymy w wasz sukces, bracia”. Nie wiemy, czy dotarło to do piłkarzy. Rosyjskich flag, wbrew obawom, na trybunach nie było. Sami Serbowie nie przestraszyli się zaś faworyta - próbowali wypadów, zbliżali się pod bramkę, ale Alissonowi nie zagrozili.

Brazylijczycy dołączyli więc do Hiszpanów, Francuzów oraz Anglików, czyli tych drużyn z szerokiej listy kandydatów do złota, które otworzyły mundial zwycięstwami. Sytuację mają komfortową. Teraz przed drużyną Tite spotkania z Kamerunem i Szwajcarią. Na razie jego podopieczni zrobili pierwszy krok, żeby rodaków znów połączyła kanarkowa koszulka.

Korespondencja z Kataru

Faworyci mieli za sobą niemal cały 80-tysięczny Lusail, choć rodaków w tłumie nie widzieli pewnie zbyt wielu. Hymnowi towarzyszyła cisza. Obiekt był kanarkowy, bo zebrały się nad nim chyba wszystkie koszulki, które paradowały w poprzednich dniach po ulicach Dauhy - stroili się w nie miejscowi, oni swoje piłkarskie sympatie dzielili między Katar, Brazylię i Leo Messiego.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Mundial 2022
Influencer świętował na murawie po zwycięstwie Argentyny. FIFA prowadzi dochodzenie
Mundial 2022
Messi wskrzesza przeszłość. Przed Argentyną otwiera się szansa na lepsze jutro
Mundial 2022
Hubert Kostka: Idźmy argentyńską drogą
Mundial 2022
Szymon Marciniak: Z dżungli na salony
Mundial 2022
Stefan Szczepłek o finale mundialu: Tylko w piłce takie rzeczy