Korespondencja z Kataru
Nasi piłkarze od 1974 roku nie wygrali na otwarcie wielkiej imprezy, ale kadrowicze patrzą przed siebie, a nie w przeszłość. - Każdy turniej ma swoją historię. Nie przygotowujesz się do kolejnego, myśląc o poprzednich - podkreśla Wojciech Szczęsny i trudno mu się dziwić, skoro nigdy nie miał szczęścia do pierwszych spotkań: dostał czerwoną kartkę, doznał kontuzji, strzelił samobójczego gola.
Mundial w Katarze będzie dla niego ostatnim tańcem, bo na kolejnych mistrzostwach świata już nie zagra. - Fajnie byłoby osiągnąć coś, co moglibyśmy nazwać sukcesem. Mam nadzieję, że w pierwszym meczu złapiemy dobry rytm, a później poprowadzi nas muzyka - mówi.
Czytaj więcej
Mecz otwarcia mundialu pokazał, że Katarczycy do piłki raczej się nie przekonają. Ich drużyna przegrała, oni uciekli z trybun. Kolejne tygodnie pokażą, czy Katar przekona do siebie świat.
- Pozytywna presja rośnie, bo zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy na mistrzostwach świata, a to fantastyczny turniej. Czujemy się jednak mocni i mamy doświadczenie z poprzednich turniejów - mówi Grzegorz Krychowiak. Pierwszy mecz będzie o tyle istotny, że w trzecim zagramy z Argentyną - Dopisujemy sobie przed tym spotkaniem zero punktów, że on będzie przegrany - zaskakuje Szczęsny.
Wygrana z Meksykiem jest więc potrzebna, niepowodzenie nie wchodzi w grę. - Doceniam ich klasę, ale mamy też swoje atuty, które na ich tle będzie trzeba pokazać. Wierzymy w siebie. Naszą siłą jest mieszanka rutyny i doświadczenia - mówi Michniewicz.
Selekcjoner podkreśla, że prowadząc reprezentację na mundialu spełnia swoje marzenia. - Czuję odpowiedzialność przed narodem. Wiem, czego oczekuje się od reprezentacji i jej trenera, ale nie jest tak, że nie śpię po nocach. Staram się cieszyć każdą minutą turnieju - zapewnia Michniewicz. - Jestem przekonany, że zapiszemy piękną kartę w historii polskiej piłki.