Lekkoatletyczne MŚ: Sztafeta bez medalu, dramat Kszczota

Niedzielny wieczór na pustym stadionie w Dausze zaczął się od bardzo przyjemnej uroczystości. Po raz pierwszy wybrzmiał Mazurek Dąbrowskiego. Niestety, jeszcze nie dla żadnego z uczestników obecnych mistrzostw, tylko wracającej do zdrowia Anity Włodarczyk. Jej bogata kolekcja urosła o złoto MŚ 2013 zabrane dopingowiczce Tatianie Łysenko.

Aktualizacja: 30.09.2019 06:39 Publikacja: 30.09.2019 06:35

Lekkoatletyczne MŚ: Sztafeta bez medalu, dramat Kszczota

Foto: AFP

Chwilę później swój pierwszy medal MŚ odebrała Joanna Fiodorow. Istniały przesłanki, by wierzyć, że kolejny dołoży sztafeta mieszana 4x400 m. Wyszła w galowym składzie. Do Wiktora Suwary i Rafała Omelki dołączyły Iga Baumgart-Witan i Justyna Święty-Ersetić. I właśnie w takiej kolejności nasza drużyna pobiegła. Zaskakującej, bo rywale mężczyzn wystawili na pierwszej i ostatniej zmianie.

– Zagraliśmy va banque. Miałem wypracować jak największą przewagę. To, że się wyłamaliśmy, było ciekawe i widowiskowe – opowiadał Omelko. – To był eksperyment. Mieliśmy się tym bawić i tak do tego podeszliśmy. Myślę, że to fajny początek czegoś nowego i oryginalnego, a następne biegi w miksie będą dużo szybsze i medalowe – dodała Baumgart-Witan. – Kwestią czasu było kiedy któryś z mężczyzn mnie dogoni i wyprzedzi. Gdy wychodziłam na ostatnią prostą na trzecim miejscu, miałam przez chwilę nadzieję, że może się uda. Jak zobaczyłam dwie głowy obok mnie, próbowałam się jeszcze zerwać, ale niestety to nie są te same prędkości co u kobiet. Wszyscy daliśmy z siebie 110 procent, zrobiliśmy rekord Polski (3.12,33 – przyp.red.) i minimum olimpijskie. Dzisiejszy bieg dodał mi wiary przed poniedziałkowymi eliminacjami na 400 m – przekonuje Święty-Ersetić.

Złoto w sztafecie zdobyli Amerykanie, bijąc rekord świata (3.09,34). Na podium stanęły jeszcze Jamajka i Bahrajn, a Polaków wyprzedzili także Brytyjczycy.    

W finale na 100 m, wygranym przez Shelly-Ann Fraser-Pryce z Jamajki, zabrakło Ewy Swobody. W swoim biegu półfinałowym była szósta (11,27). Ale i tak – jak sama podkreślała – w tym roku osiągnęła więcej, niż sama przypuszczała. – Liczyłam po cichu na finał. Byłaby to może nie wisienka na torcie, ale taki lukier. Wisienką był cały sezon, który dał mi ogromną pewność siebie. Nie wyobrażałam sobie, że będzie tak dobrze. Mam nadzieję, że rok olimpijski też okaże się dla mnie tak wyjątkowy. Finał igrzysk to moje marzenie. Zrobię wszystko, by tam pobiec i pokazać, że polski sprint jeszcze nie zginął – zapowiada Swoboda. – W Chorwacji jest już za zimno, dlatego zamierzam się wylegiwać w domu, może wyjadę w góry – zastanawiała się, rzucając na odchodne głośne „Wakacje!”.   

Trudny dla siebie sezon zakończył też Adam Kszczot. Już eliminacje pokazały, że o trzeci z rzędu medal mistrzostw świata będzie niezwykle ciężko. W półfinale sił wystarczyło na szóste miejsce (1.45,22). Tempo było bardzo mocne. Pierwsze okrążenie było szybsze, niż gdy David Rudisha bił rekord świata. Kszczot po przyjściu do strefy wywiadów wygłosił czterominutowy monolog.

- Przepraszam wszystkich za swoje zachowanie w Chorzowie (kolizja z Michałem Rozmysem, po której doznał urazu – przyp. red.). Była to dla mnie ciężka sytuacja. Nie miałem pojęcia, czy będę w stanie realizować swoje założenia, gdyż czułem, że z każdym krokiem robi się coraz gorzej. Teraz już jestem po sezonie. Bardzo trudnym. Na każdym jego etapie zdarzały się duże problemy zdrowotne. Niby wszystko się zgadzało, ale brakowało luzu, polotu, czegoś, co na startach zawsze mnie definiowało - ostatnich 150-200 metrów. Starałem się myśleć pozytywnie, ale w eliminacjach zderzyłem się z rzeczywistością. W półfinale czułem się źle od pierwszych 70 m. Kiedy zobaczyłem, jak rywale mnie mijają, pomyślałem, że to nieprawdopodobne - w moim wewnętrznym odczuciu biegłem szybko. Podjąłem jednak walkę. Cały czas miałem dobrą pozycję i szansę na to, by zaistnieć. Serce chciało, ale nogi nie grały w tym samym rytmie. Trudno jest przegrywać. To bolesne, ale taki właśnie jest sport: z definicji piękny, ale czasami tragiczny. Zawsze śmialiśmy się, że piszę własne komediodramaty. Dzisiaj zabrakło mi komedii, został sam dramat. Nie co roku można być mistrzem. Od tych, którzy awansowali do finału, odróżniają mnie szczegóły, ale w sumie mogą one spowodować właśnie taki efekt. Krążą plotki o zmianie trenera. Na razie nie chciałbym o tym rozmawiać. Musimy usiąść i podsumować to, co się wydarzyło. To jeden z najtrudniejszych momentów w mojej karierze. Od 2014 roku nie byłem tylko w jednym finale – olimpijskim w Rio. Przeżyłem wiele porażek. One bolą i uczą. Ale nie wiem jeszcze, czego nauczy mnie ten dzień – przyznał Kszczot.

Chwilę później swój pierwszy medal MŚ odebrała Joanna Fiodorow. Istniały przesłanki, by wierzyć, że kolejny dołoży sztafeta mieszana 4x400 m. Wyszła w galowym składzie. Do Wiktora Suwary i Rafała Omelki dołączyły Iga Baumgart-Witan i Justyna Święty-Ersetić. I właśnie w takiej kolejności nasza drużyna pobiegła. Zaskakującej, bo rywale mężczyzn wystawili na pierwszej i ostatniej zmianie.

– Zagraliśmy va banque. Miałem wypracować jak największą przewagę. To, że się wyłamaliśmy, było ciekawe i widowiskowe – opowiadał Omelko. – To był eksperyment. Mieliśmy się tym bawić i tak do tego podeszliśmy. Myślę, że to fajny początek czegoś nowego i oryginalnego, a następne biegi w miksie będą dużo szybsze i medalowe – dodała Baumgart-Witan. – Kwestią czasu było kiedy któryś z mężczyzn mnie dogoni i wyprzedzi. Gdy wychodziłam na ostatnią prostą na trzecim miejscu, miałam przez chwilę nadzieję, że może się uda. Jak zobaczyłam dwie głowy obok mnie, próbowałam się jeszcze zerwać, ale niestety to nie są te same prędkości co u kobiet. Wszyscy daliśmy z siebie 110 procent, zrobiliśmy rekord Polski (3.12,33 – przyp.red.) i minimum olimpijskie. Dzisiejszy bieg dodał mi wiary przed poniedziałkowymi eliminacjami na 400 m – przekonuje Święty-Ersetić.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Lekkoatletyka
Maria Żodzik dostała polski paszport. Nowa nadzieja na igrzyska
LEKKOATLETYKA
Ewa Swoboda wreszcie dojrzała i zdradziła tajemnicę sukcesu
Lekkoatletyka
Dzień Kobiet przyszedł wcześniej. Co wiemy po MŚ w Glasgow?
Lekkoatletyka
Pia Skrzyszowska medalistką halowych mistrzostw świata! Brąz podlany łzami
Lekkoatletyka
Ewa Swoboda halową wicemistrzynią świata. Kim jest dziewczyna z tatuażami