Najnowsze wytyczne dotyczące walki z koronawirusem sprawiły, że reprezentanci Polski znaleźli się w trudnej sytuacji. Stadiony, siłownie i hale są zamknięte od kilkunastu dni. Teraz lista zakazów powiększyła się o wstęp do lasu, minister zdrowia Łukasz Szumowski zabronił też aktywności fizycznej na świeżym powietrzu. Zawodowym sportowcom zostały tylko półśrodki.
Jeden z polskich medalistów olimpijskich jeździ na stadion i liczy, że nie znajdzie go tam patrol policji. Inny pożyczył klucz do szkolnej siłowni. Oszczepnik Marcin Krukowski zamknął się na działce za miastem, tyczkarz Paweł Wojciechowski korzysta z siłowni w domu teściów. Biegacze inwestują w bieżnie pokojowe oraz trenażery, tenisistka Iga Świątek pracuje w domu na ergometrze wioślarskim. Wszystko to jednak treningi podtrzymujące. O prawdziwej pracy nie ma mowy.
– Mam w domu rower i sztangę, więc jakoś sobie radzę. Niedaleko mam las, ale teraz już nie wolno tam wejść. Oczywiście mogę pójść na trening i założyć, że policja mnie nie dogoni, ale chyba nie o to chodzi – śmieje się Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka, wicemistrzyni świata ze sztafety 4x400 m.
– Do lasu już nie wejdę, ale mam w okolicy sporo ścieżek rekreacyjnych. Ostatnio na wszelki wypadek zabrałam ze sobą dowód osobisty – dodaje jej koleżanka z drużyny Małgorzata Hołub-Kowalik, która sprzęt – płotki, ciężary – magazynuje na tarasie. Planuje jeszcze wypożyczyć z siłowni trenażer. W sklepach takich rzeczy już nie ma.