Korespondencja ze Stambułu
Lisek na medal czekał dwa lata,
ostatnie wielkie imprezy kończyły się dla niego klęską. Jeszcze na igrzyskach w
Tokio był szósty, później podczas mistrzostw świata i mistrzostw Europy
przepadał w kwalifikacjach. Teraz - pod nieobecność rekordzisty świata Armanda
Duplantisa - skok na 5.80 m w pierwszej próbie wystarczył, żeby wrócić na
podium. Srebro dostał też Grek Emmanouil Karalis, czyli treningowy partner
naszego tyczkarza. Złoto nieoczekiwanie zdobył Norweg Sondre Guttormsen.
- Wahaliśmy się z trenerem, czy tu w ogóle przyjeżdżać. To moje szóste halowe mistrzostwa Europy i piąty medal. Presja mnie nie przytłoczyła. Walczyłem, nie patrząc na innych. Krytykom przypomnę, że życie sportowca to nie tylko fotka na Instagramie. Nie pytajcie mnie na razie o koniec kariery. Mam dopiero osiemnaście lat plus VAT, a chcę dociągnąć do „trzydziestki” - mówi Lisek.
Czytaj więcej
Armand Duplantis sześć razy pobił rekord świata w skoku o tyczce i wyrasta na postać, której lekkoatletyka potrzebowała po odejściu Usaina Bolta, choć Szwed jest raczej grzecznym chłopakiem z sąsiedztwa.
Drugi w biegu na 60 metrów przez płotki był Jakub Szymański, który podobno przed finałem relaksował się, grając z kolegami w „Tajniaków”. - Nie mogłem sobie wymarzyć lepszego sezonu. Będę teraz w medalu chodził i z nim spał. Wicemistrzostwo Europy smakuje bardzo dobrze, ale wszystko przede mną. To dopiero początek historii - mówi 21-latek. Szósty w finale był Krzysztof Klijan, którego z trybun dopingowała partnerka Ewa Swoboda.
Brązowy medal zdobyła sztafeta kobiet, choć wystąpiła w składzie bardziej niż rezerwowym. Występ koleżanek w domu obejrzały Natalia Kaczmarek, Justyna Święty-Ersetic, Iga Baumgart-Witan, Kinga Gacka i Kornelia Lesiewicz, Małgorzata Hołub-Kowalik była na miejscu jako gość Telewizji Polskiej, a kontuzji doznała Aleksandra Gaworska. Annie Kiełbasińskiej towarzyszyły debiutantki w sztafecie: biegająca na 100 metrów Marika Popowicz-Drapała oraz Alicja Wrona-Kutrzepa i Anna Pałys.