Korespondencja z Monachium
Kiedy jako pierwsza minęła metę biegu na 800 metrów, nawet nie miała siły się cieszyć. Właściwie stanęła w miejscu, podniosła rękę w górę. Chwilę później usiadła. Energii wykrzesała z siebie tyle, żeby podejść i wyściskać trenera. Ukończyła dziewiąty wielobój w sezonie, teraz pewnie będzie musiała to odchorować. Podjęła ryzykowną grę, ale zgarnęła pełną pulę.
Czytaj więcej
Wojciech Nowicki marzyło o wakacjach, ale przyjechał do Monachium i został mistrzem Europy. Obrońca tytułu w mokrym kole zakręcił tak, jak nikt inny w tym roku na świecie.
Walka była heroiczna. Sułek przyjechała do Monachium, choć miała problemy zdrowotne. Po czwartej konkurencji, czyli biegu na 200 metrów, padła na ziemię, trzymając się za mięsień dwugłowy. Nie mogła wstać, później kulała. Nigdy się nie poddaje, nawet jakby sugerował to rozum i troska o zdrowie, więc przykuśtykała do strefy wywiadów i rzuciła tylko: - Walczę dalej.
Rozpisaną na dwa dni rywalizację przerywała wpisami w mediach społecznościowych. Już po pierwszej konkurencji obiecała, że nie odpuści - „dopóki nie urwie jej nogi”. Nie urwało, a ona przechodziła samą siebie. Drugi dzień otworzyła rekordami życiowymi w skoku w dal (6.55 m) i rzucie oszczepem (42.86 m). Ten pierwszy pobiła, bo nie bała się ryzyka po spaleniu dwóch pierwszych prób.