Lisek na Hayward Field czysto skoczył tylko raz. Kiedy sędziowie zawiesili poprzeczkę na wysokości 5.65 m, którą kiedyś pokonywał niemalże z zamkniętymi oczami, strącił ją trzykrotnie. Wyścig Armanda Duplantisa z historią i rekordem globu obejrzy w niedzielę z trybun.
Polak, choć przywoził medale z trzech ostatnich mistrzostw świata, nie przyleciał do Eugene jako kandydat do podium. Dziesięciu zawodników w tym roku skakało wyżej, on sam wysokości 5.90 m nie pokonał od dwóch lat. Porażka w eliminacjach to jednak wciąż rozczarowanie.
- Przeżywam trudny okres, ten sezon oraz poprzedni. Jest mi przykro i nie chcę się tłumaczyć. Czuję się dobrze fizycznie, a podczas treningów skaczę na tyczkach, które pozwalają na lepsze wysokości. Głowa raczej nie jest problemem. Trudno powiedzieć, co się dzieje - przyznaje Lisek.
Czytaj więcej
Bolało tak, że trudno było iść, a co dopiero walczyć o medal. Katarzyna Zdziebło po raz drugi została jednak wicemistrzynią świata. Za metą popłynęły łzy - nie tylko szczęścia.
29-latek wciąż czuje się młodym zawodnikiem. - Nie wydaje mi się, żebym schodził ze sceny - mówi nasz tyczkarz. - Wiem, że czasem ludzie piszą w komentarzach: „Przyjechali turyści”. Nie jest to prawda. Taki występ to trudna nauka. Każdy, kto jest na mistrzostwach, chce się dobrze pokazać.
Lisek podkreśla, że jego współpraca z trenerem Marcinem Szczepańskim układa się dobrze, a sam pod względem siłowym i szybkościowym wciąż robi postępy. - Brak awansu do finału to tylko i wyłącznie moja wina. Nie chcę na nikogo jej zrzucać. Winny jest Piotr Lisek - mówi.
Tyczkarz to kolejny doświadczony kadrowicz, który zawiódł. Rywalizację w Eugene na eliminacjach zakończyli także Malwina Kopron, Konrad Bukowiecki czy Michał Haratyk. Mistrzostwa Europy w Monachium dla wszystkich będą okazją do rehabilitacji - a może także walki o sponsorów i stypendia.
Ósmy dzień mistrzostw świata bez sukcesu zakończyły Anna Wielgosz oraz sztafeta 4x100 metrów (Magdalena Stefanowicz, Martyna Kotwiła, Marika Popowicz-Drapała, Ewa Swoboda). Ona odpadła w półfinale biegu na 800 metrów, one - w eliminacjach.
- Najważniejsze, że dobiegłyśmy do mety. Stać nas na więcej - mówi Stefanowicz. - Jesteśmy tak szybkie, że na siebie powpadałyśmy - dodaje Kotwiła. - Szybkie jak nigdy, wyszło jak zawsze - nie kryje Marika Popowicz-Drapała. - Nie musimy robić szybkości, wystarczą zmiany - podsumowuje Swoboda.
Ósme miejsce w finale biegu na 400 metrów zajęła Anna Kiełbasińska. Indywidualnie to jej życiowy sukces, ale sprinterkę czeka jeszcze sztafeta. Polki pobiegną w eliminacjach o 3:10 w nocy z soboty na niedzielę czasu polskiego. Pół godziny później do rywalizacji w sztafecie przystąpią panowie.
Kamil Kołsut z Eugene