Rok poolimpijski to zazwyczaj czas zmierzchu gwiazd. Karierę po igrzyskach zakończyli dyskobol Piotr Małachowski, młociarka Joanna Fiodorow i skoczkini wzwyż Kamila Lićwinko, a ostatnio ich śladem poszli średniodystansowcy: Adam Kszczot oraz Marcin Lewandowski.
Ci ostatni uznali, że ważniejsza jest rodzina. Kszczot pożegnał się z kibicami jeszcze zimą, Lewandowski przed sezonem letnim. Jego córka podczas zajęć z gimnastyki złamała udo i biodro. Został w domu, nie przepracował okresu przygotowawczego. Decyzję o zakończeniu 16-letniej kariery podjął podobno bez wahania.
Tworzyli duet niepowtarzalny. Rzucili wyzwanie średniodystansowcom z Afryki, seryjnie zdobywali medale wielkich imprez, zabrakło tylko olimpijskiego. Żartowaliśmy, że do jednego silniej mówi serce, a do drugiego mędrca szkiełko i oko. Kszczot to inżynier oddany drobiazgowej analizie.
Czytaj więcej
Damian Czykier dogonił rekord Polski i został bohaterem trzeciego dnia mistrzostw kraju w Suwałkach. Sobota należała do płotkarzy.
Lewandowski chwalił się instynktem i nie krył z wiarą w Boga. Zawsze był szczęściarzem. Podejmował dobre decyzje w idealnych momentach. Nawet kiedy problemy zdrowotne pozbawiły go w Tokio szans na podium – Lewandowski zszedł z bieżni, utykając – było to szczęście w nieszczęściu. Nie ukończył biegu przez skrzep w łydce, a przecież ten skrzep mógł się oderwać i byłoby jeszcze gorzej.