Adam Kszczot kończy karierę. Tata wraca do domu

Adam Kszczot nie wystąpi w halowych mistrzostwach świata. Twierdzi, że szczepienie przeszkodziło mu w przygotowaniach. To koniec jego kariery.

Publikacja: 14.03.2022 21:00

Adam Kszczot zdobywał medale wszystkich wielkich imprez, oprócz igrzysk olimpijskich

Adam Kszczot zdobywał medale wszystkich wielkich imprez, oprócz igrzysk olimpijskich

Foto: Adrian DENNIS/AFP

Dwunastokrotny medalista wielkich imprez w biegu na 800 m i człowiek, który rzucił wyzwanie średniodystansowcom z Afryki, schodzi z bieżni. Utytułowany i spełniony, choć bez medalu igrzysk i finału, którym miał być start w ten weekend w MŚ w Belgradzie, gdzie broniłby złota.

Kszczot biegł przez karierę i kwitł, a razem z nim dojrzewała polska lekka atletyka. Dwanaście lat temu, kiedy był w Dausze trzeci i zdobył swój pierwszy krążek wśród seniorów, na podium halowych MŚ stała jeszcze tylko tyczkarka Anna Rogowska. Dekadę później, gdy zdobył mistrzostwo Europy w Berlinie, nasza reprezentacja była już na podium klasyfikacji medalowej.

Polską lekkoatletykę opuszczają ważne postacie, nietuzinkowe charaktery. Karierę w ciągu pół roku zakończyli wielokrotni medaliście wielkich imprez: dyskobol Piotr Małachowski, młociarka Joanna Fiodorow, biegacz Rafał Omelko czy skoczkini wzwyż Kamila Lićwinko.

Onieśmielający profesor

Kszczot zawsze był trochę inny. Inżynier z wykształcenia, umysł ścisły. Wychował się na wsi, więc zapał do pracy wyniósł z domu, ale w sporcie bardziej przemawiało do niego mędrca szkiełko i oko. Wybitnie świadomy, cierpliwie racjonalizował wydarzenia z bieżni. Biegania uczył go Stanisław Jaszczak, ale najlepsze wyniki przyniosła jego współpraca z innym inżynierem – Zbigniewem Królem.

Sukcesy oraz styl – zarówno na bieżni, jak i w strefie wywiadów – sprawiły, że okrzyknięto go „Profesorem”. Chętnie etykietkę przyjął. Zawsze był rozmówcą nietuzinkowym i wymagającym, niektórych onieśmielał.

Koniec kariery ogłosił w walentynki, bo chciał przekazać dwie historie o miłości: do biegania i do rodziny. Ta pierwsza nie ułatwiała tej drugiej, skoro większość roku spędzał poza domem. Ma żonę Renatę i dwójkę dzieci: Ignacego oraz Mariannę. Dopiero teraz będzie takim ojcem, jakim zawsze pragnął być. Napisał: „Kochanie, tata niedługo wraca do domu”.

Medale przez dekadę zdobywał prawie wszędzie, zabrakło tylko olimpijskiego. W Rio odpadł w półfinale, do Tokio w ogóle nie poleciał. Zrezygnował z walki przez sprawy rodzinne, nieudany obóz i szczepienie, które skomplikowało mu plan treningowy w kluczowym momencie.

Pożegnał polską publiczność podczas mityngu Copernicus Cup, na mistrzostwach Polski w Toruniu już go nie było. Gorączkował po drugiej dawce szczepionki. Polski Związek Lekkiej Atletyki (PZLA) powołał go na MŚ w Belgradzie, ale Kszczot zrezygnował. Wyjaśnił, że powikłania wyłączyły go z treningów na kilka dni, co ograniczyło szanse na dobry wynik. – W ostatnich dniach nie mogłem trenować, a start po takiej przerwie nie byłby dobrym rozwiązaniem. Zrobiłem, co mogłem, by przygotować się jak najlepiej do tego sezonu. Jak się później okazało, ostatniego w mojej karierze – wyjaśnia.

Chciał się zaszczepić dopiero po starcie w Belgradzie. PZLA miał jednak nalegać, aby zrobił to przed zawodami. Działacze sugerowali podobno, że lekkoatleci bez szczepień nie będą dopuszczeni do startu. Kszczot liczył, że wystarczy test PCR wykonany tuż przed wylotem, na co pozwala regulamin mistrzostw, ale się nie udało.

Szczepienia kadrowiczów to twardy wymóg PZLA. Niezaszczepionym grozi wykluczenie z kadry narodowej. Siódmy oszczepnik ostatnich mistrzostw świata Marcin Krukowski nie poleciał na żadne zgrupowanie i trenuje w Warszawie, bo szczepienia odmówił. – Zostałem odsunięty od szkolenia centralnego. Nie jestem antyszczepionkowcem, ale w tym momencie nie chcę się szczepić. Moja impreza docelowa jest dopiero latem i nie wiadomo, czy certyfikat będzie jeszcze wówczas ważny. Poza tym są w sporcie przypadki ludzi, którzy po szczepieniu mieli zapalenie mięśnia sercowego – mówi „Rz” Krukowski.

Zawodnik zwrócił się już w tej sprawie do ministra sportu i turystyki Kamila Bortniczuka. Dostał zaproszenie na rozmowę. Nie jest sam, zgodnie z treścią pisma popierają go Patryk Dobek, Michał Haratyk, Marcin Lewandowski, Malwina Kopron, Paweł Fajdek oraz Kszczot.

– Poleciałem na igrzyska do Tokio bez szczepienia i w ogóle go nie planowałem, ale PZLA w styczniu zmienił regulamin. Nie miałem wyjścia. Zostaliśmy zaszantażowani. Najlepsze jest to, że do mnie nikt nie zadzwonił. Działacze nagabywali za to mojego trenera, starszego człowieka – denerwuje się w rozmowie z „Rz” Haratyk.

-Szczepienie przeciwko Covid-19 jest w Polsce dobrowolne. Chcielibyśmy się zatem dowiedzieć, na podstawie jakich konkretnych zapisów ustawowych działa PZLA, stosując wobec zawodników kadry narodowej przymus poddania się szczepieniu – mówi Krukowski.

Zawodnik pisze o szantażu w postaci groźby „pozbawienia szkolenia oraz braku powołania na imprezę docelową” i podkreśla, że do tej pory w zgrupowaniach organizowanych przez PZLA mogli uczestniczyć także ozdrowieńcy oraz osoby legitymujące się negatywnym wynikiem testu. Regulamin jednak zmieniono. Szczepienie stało się obowiązkowe.

– Aktualizujemy nasze przepisy, bo w trosce o kadrę chcemy minimalizować ryzyko. Jesteśmy stowarzyszeniem, mamy do tego prawo – mówi „Rz” wiceprezes PZLA Tomasz Majewski.

Dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą wyjaśnia, że jego zdaniem brak szczepienia uniemożliwia dobre przygotowanie do startu. – Reguły w różnych krajach cały czas ewoluują. Dziś np. niezaszczepionych wjeżdżających do USA, gdzie są latem mistrzostwa świata, czeka kwarantanna. Są miejsca, gdzie bez paszportu covidowego sportowiec nie wejdzie na stadion – twierdzi Majewski.

– Jeśli USA nakażą szczepienia, to się dostosuję. Mogę też zawsze przejść kwarantannę i zrobić test za własne pieniądze. Tymczasem rozmawiając ostatnio z prezesem PZLA, usłyszałem: „Jesteśmy grupą ludzi w krawatach. A pan nie ma krawata” – żali się Krukowski.

Szansa na rekord

Pandemia tak sprasowała kalendarz, że zawodników w roku poolimpijskim czeka kumulacja startów. Wielkie imprezy będą aż trzy: halowe mistrzostwa świata w Belgradzie (18–20 marca), mistrzostwa świata w Eugene (15–24 lipca) oraz mistrzostwa Europy w Monachium (15–21 sierpnia).

PZLA na pierwszą z nich wysyła 25 lekkoatletów. Są wśród nich liderki światowych tabel Ewa Swoboda (60 m) i Adrianna Sułek (pięciobój) oraz kulomiot Konrad Bukowiecki, który ma najlepszy wynik w Europie. Tylko czterech płotkarzy biegało tej zimy szybciej od Damiana Czykiera.

Perłą w koronie polskiej kadry jest sztafeta 4x400 m. Natalia Kaczmarek, Anna Kiełbasińska oraz Justyna Święty-Ersetic biły w ostatnich tygodniach rekordy Polski i lecą do Belgradu jako faworytki, choć bez Kiełbasińskiej zakażonej koronawirusem. Cztery lata temu Polacy zdobyli w Birmingham pięć medali, a rekord świata w sztafecie 4x400 m pobili mężczyźni. Teraz ich ścieżką mogą podążyć kobiety.

Dwunastokrotny medalista wielkich imprez w biegu na 800 m i człowiek, który rzucił wyzwanie średniodystansowcom z Afryki, schodzi z bieżni. Utytułowany i spełniony, choć bez medalu igrzysk i finału, którym miał być start w ten weekend w MŚ w Belgradzie, gdzie broniłby złota.

Kszczot biegł przez karierę i kwitł, a razem z nim dojrzewała polska lekka atletyka. Dwanaście lat temu, kiedy był w Dausze trzeci i zdobył swój pierwszy krążek wśród seniorów, na podium halowych MŚ stała jeszcze tylko tyczkarka Anna Rogowska. Dekadę później, gdy zdobył mistrzostwo Europy w Berlinie, nasza reprezentacja była już na podium klasyfikacji medalowej.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Lekkoatletyka
Igrzyska na szali. Znamy skład reprezentacji Polski na World Athletics Relays
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Lekkoatletyka
Mykolas Alekna pisze historię. Pobił rekord świata z epoki wielkiego koksu
Lekkoatletyka
IO Paryż 2024. Nike z zarzutami o seksizm po prezentacji stroju dla lekkoatletek
Lekkoatletyka
Memoriał Janusza Kusocińskiego otworzy w Polsce sezon olimpijski
Lekkoatletyka
Grozili mu pistoletem i atakowali z maczetami. Russ Cook przebiegł całą Afrykę