Zdjęcia pochodzą z kilku serii „Ringu”, „Portretu bez twarzy”, „Twarzą w twarz” i mówią wiele zarówno o przedstawionych osobowościach, jak i eksperymentalnych poszukiwaniach wybitnego fotografika.
Gierałtowski stworzył własny styl, oparty na ekspresji, intrygujących niedomówieniach, nieustannym poszukiwaniu nowej formuły, jest otwarty na twórcze relacje z ludźmi oraz różnorodne środki wyrazu.
Widać z tych zdjęć, dziś już archiwalnych, że praca z modelem nie przebiegała według jednego scenariusza. Raz fotograf wydaje się cierpliwie wyczekiwać, aby uchwycić niepowtarzalną chwilę, czy charakterystyczny wyraz twarzy lub gest, jak np. w niezwykle skupionym portrecie reżysera Erwina Axera, bez reszty zagłębionego w sobie i emanującego filozoficzną zadumą. Kiedy indziej sesja fotograficzna jakby przenosiła się na ring, bo wyczuwalne jest napięcie i zmaganie obu jej uczestników, jak na zdjęciu 90-letniego Czesława Miłosza, wydobywającym z mroku jasno oświetloną twarz poety o marsowym spojrzeniu.
W wielu sytuacjach Krzysztof Gierałtowski wciela się w inscenizatora czy reżysera, czego efektem jest np. zdjęcie malarza Stefana Gierowskiego. Widać tu tylko część jego twarzy odbitą we fragmencie lustra trzymanego przez niego w rękach. Geometria tej kompozycji nawiązuje do malarstwa artysty, na co wskazuje też komentarz Gierałtowskiego: „Na moim zdjęciu listwa lusterka trzymana przez malarza powinna być może, jak smugi na jego obrazach – pionowa, a nie pozioma”.
Zdarza się, że fotograf kieruje całą naszą uwagę na jakiś rekwizyt, który celnie charakteryzuje portretowanego, zatem Tomasz Stańko wydaje się kryć przed natrętnymi spojrzeniami pod czarnym kapeluszem. A czasem znów zamiast twarzy pokazuje tylko ręce, jak na zdjęciu Józefa Czapskiego, na którym wyeksponował „arystokratyczne” dłonie malarza i pisarza. Każdy zaś portret to inna opowieść, o czym świadczą także wizerunki m.in. Leszka Kołakowskiego, Juliana Stryjkowskiego, Alfonsa Karnego, Ryszarda Cieślaka.