Są w życiu artystów i menedżerów dylematy, które wyrażają się pytaniem: „Gramy raz czy dwa razy?". Chodzi o to, czy miejsce koncertu liczy się w artystycznej stawce i czy da się je wypełnić więcej niż raz.
Pearl Jam nigdy nie miało takich problemów, a dla wychowanego w Chicago wokalisty Eddiego Veddera Wrigley Field, stadion Chicago Cubs, to miejsce szczególne, jest fanem klubu od dziecka. Dlatego w rozmowach o liczbie chicagowskich koncertów padło zdanie: „Zagrajmy dwa razy". Ta fraza używana jest także w slangu baseballistów.
Wszystkie największe koncerty Beatlesów w Ameryce odbywały się na stadionach baseballowych. Ale dopiero ten dokument Pearl Jam„Let's Play Two" to wyjątkowym połączenie muzycznych i sportowych emocji. Występ grupy przeplata się z kadrami z przeszłości Chicago Cubs oraz historycznego zwycięstwa baseballistów z 2016 roku.
– Pomogła nam intuicja, moment był szczególny, w tym czasie Chicago Cubs wygrali decydującą, siódmą serię ligi po paśmie wieloletnich frustracji, pierwszy raz od 1908 roku! – powiedział reżyser Danny Clinch, również autor dwóch poprzednich koncertowych filmów grupy. Znakomicie odnalazł się w stylistyce, którą referuje następująco: „Uwielbiam eksponować relacje między zespołami, fanami i miejscem koncertu".
Duma fana
– Czuję się, jakbym się znalazł w Krainie Oz – mówi Vedder, paradując po stadionie. Widzimy, jak z dumą nosi kostium i czapkę zawodnika oraz fana klubu, ściska w dłoni piłkę. To pozwala zrozumieć korzenie amerykańskiej popkultury i mody, którą rozwijają teraz najwięksi raperzy, również jako producenci odzieży. Vedder woli oglądać zwycięskie mecze Cubsów. Wbiega na płytę boiska, by fetować sukces z zawodnikami.