Koszykówka 3x3. Nie ma mowy o nudzie

Męska reprezentacja Polski zagra na igrzyskach w Tokio, gdzie trzyosobowa koszykówka zadebiutuje w olimpijskim programie. To wielki sukces zespołu.

Publikacja: 01.06.2021 21:00

Brązowi medaliści mistrzostw świata koszykarzy 3x3. Od lewej: Przemysław Zamojski, Michael Hicks, Ma

Brązowi medaliści mistrzostw świata koszykarzy 3x3. Od lewej: Przemysław Zamojski, Michael Hicks, Marcin Sroka i Paweł Pawłowski

Foto: PAP/RADEK PIETRUSZKA

Każdy chyba widział chłopców grających na osiedlowych boiskach w koszykówkę. To jeden z najpopularniejszych sportów na świecie. Wystarczy tylko wisząca na odpowiedniej wysokości obręcz, kawałek równego asfaltu czy tartanu i kilku ludzi mających zapał.

Bierzesz piłkę, rzucasz, kozłujesz albo mijasz. Jeśli akcja się powiedzie, to w dobrym tonie jest podkreślić swoją wyższość słowami albo gestami. A jeśli to przeciwnik jest górą, to trzeba mu się odgryźć i wyprowadzić z równowagi. Ten sport narodził się na blokowiskach Nowego Jorku, Chicago i Los Angeles. Michael Jordan tak lubił uliczną rywalizację, że w kontrakcie wywalczył sobie tzw. Love of the game clause, która pozwalała mu zagrać w dowolnym momencie, w każdym parku.

W stronę młodych

Od kilkunastu lat ten sport jednak szlachetnieje. W 2011 roku rozegrano pierwsze mistrzostwa świata. Rok później ruszył profesjonalny cykl FIBA 3x3 World Tour, gdzie drużyny reprezentujące miasta walczą o całkiem niezłe pieniądze. Rocznie do podziału są 2 miliony dolarów, a zespół, który wygrałby wszystkie imprezy, zgarnąłby z tego 845 tysięcy dolarów. Nikomu się to jeszcze nie udało, ale drużyna z Nowego Sadu (Serbia) w ciągu kilku lat podniosła z asfaltu już okrągły 1 milion, o czym z dumą informuje na swojej stronie internetowej Światowa Federacja Koszykówki (FIBA).

Kolejnym krokiem było włączenie odmiany 3x3 do programu igrzysk olimpijskich. Decyzja zapadła w 2017 roku, więc w Tokio polscy koszykarze wystąpią w pierwszym, historycznym turnieju.

Nie ma się co dziwić, że MKOl wykonał taki ruch. Od pewnego czasu stara się promować sporty, które są widowiskowe i mogą przyciągnąć młodych ludzi, a basket trzyosobowy spełnia te kryteria.

Tutaj nie ma mowy o nudzie. Mecze są krótkie. Gra się tylko dziesięć minut lub do momentu, gdy jedna z drużyn zdobędzie 21 punktów. Akcje toczą się szybko. Na oddanie rzutu jest tylko 12 sekund, więc nie ma czasu na ustawianie skomplikowanych zagrywek. Jest za to więcej pojedynków, rzutów z dystansu czy prób wdarcia się pod kosz.

Nie brakuje ostrych starć i zdarza się, że ktoś upadnie albo kończy mecz poobijany. W czasie meczu gra muzyka, a często padają też ostre słowa. Kto zna angielski, ten z łatwością zrozumiał okrzyki Przemysława Zamojskiego w czasie starcia ze Słowenią („they are fucking dead, look at them").

Tempo jest szybkie, nie ma czasu na odpoczynek, gra się na wysokim tętnie i nie każdy do takiej odmiany basketu pasuje. Najlepsi są gracze o wzroście od 190 do 205 centymetrów – tacy, którzy potrafią zmierzyć się z każdym rywalem w obronie, powalczyć o zbiórki, a jednocześnie szybko biegać i reagować na wydarzenia.

Nic dziwnego, że coraz więcej koszykarzy z tradycyjnej odmiany tej gry chce spróbować swoich sił w rywalizacji na jeden kosz. FIBA stara się nie dopuścić do budowania takich zespołów i dlatego w czteroosobowym składzie (na boisku może przebywać tylko trzech) musi się znaleźć przynajmniej dwóch zawodników z czołowej dziesiątki krajowego rankingu w koszykówce 3x3.

W Polsce udało się znaleźć grupę świetnych graczy, którzy nie tylko pasują do „ulicznego basketu" umiejętnościami i warunkami fizycznymi, ale tworzą też zgrany zespół. Skład na Tokio nie jest zamknięty, ale jeśli nie stanie się nic nieprzewidzianego, to można założyć, że w Japonii wystąpią: Michael Hicks, Przemysław Zamojski i Paweł Pawłowski, choć w kręgu zainteresowań trenera są uznani koszykarze: Karol Gruszecki, Kacper Młynarski czy Łukasz Diduszko. Selekcjoner Piotr Renkiel też nie unika gry i w zeszłym roku z drużyną Politechniki Gdańskiej zdobył złoty medal Akademickich Mistrzostw Polski.

Pokochał Kociewie

Każdy z nich ma ciekawą historię. Hicks nie jest Amerykaninem naturalizowanym „na potrzeby" gry w koszykówkę. Przyleciał do Polski w 2008 roku, od wielu lat jest związany ze Starogardem Gdańskim, grał w barwach Polpharmy w ekstraklasie (w sezonie 2015/2016 zawodnikiem tej drużyny był też trener Renkiel). Ma polską żonę, a chociaż na początku życie w małym mieście było dla niego szokiem, to pokochał Kociewie. Idealnie pasuje do charakterystyki koszykówki 3x3, gdzie w cenie są indywidualizm, pewność siebie i odrobina szaleństwa. Hicks nie przejmuje się spudłowanymi rzutami i wierzy, że w każdej kolejnej akcji piłka wpadnie do kosza. Może dzięki temu trafił w ostatniej sekundzie meczu o trzecie miejsce podczas MŚ w Amsterdamie. Tamten sukces dał Polakom przepustkę do turnieju kwalifikacyjnego na igrzyska.

Hicks jest główną strzelbą reprezentacji Polski, ale równie często piłka trafia w ręce Przemysława Zamojskiego, który jest najbardziej znany z całej kadry. Wielokrotnie reprezentował Polskę w klasycznej odmianie koszykówki i wywalczył dziesięć tytułów mistrza Polski. Selekcjoner Mike Taylor bardzo cenił jego umiejętności gry w obronie i czasami wystawiał do krycia najgroźniejszych zawodników rywali.

Z punktu widzenia Zamojskiego dobrze się stało, że turniej olimpijski został przesunięty. Rok temu kwalifikacje były zaplanowane w marcu, czyli wtedy, gdy sezon halowy trwa w pełni. Polska federacja i Zastal Zielona Góra (ówczesny pracodawca) zapewne by się dogadały w kwestii „wypożyczenia" gracza, ale lepiej, że nie trzeba było tego robić.

Pawłowski i Szymon Rduch osiągnęli w klasycznej koszykówce mniej niż ich koledzy. Ten pierwszy nigdy nie grał w ekstraklasie, a ten drugi z odmiany halowej już zrezygnował. Postawił na basket 3x3. Grał w Japonii i w Arabii Saudyjskiej. W kadrze ma mniej ról w ataku, ale jak powiedział w rozmowie z Onetem – nie ma z tym problemu i stara się dać jak najwięcej od siebie w obronie.

Jadą po złoto

Polacy po awansie na igrzyska odważnie zapowiadali, że ich celem jest zdobycie w Tokio złotego medalu. Nie powinno to jednak dziwić, skoro są trzecią drużyną świata, a podczas eliminacji w Grazu pokonali reprezentację Łotwy, jedną z najlepszych na świecie.

Przegrali tam tylko z Mongolią, która wystąpi obok Węgier, Rumunii, Słowenii, Belgii i Ukrainy w turnieju ostatniej szansy w Debreczynie (4–6 czerwca). Stawkę ośmiu uczestników igrzysk uzupełni tylko jedna drużyna.

W Tokio drużyny będą rozgrywać po dwa mecze dziennie. Do półfinałów awansują bezpośrednio dwie najlepsze reprezentacje, a dwie najsłabsze zakończą grę. Pozostali zmierzą się ze sobą w ćwierćfinałach (czwarta drużyna z piątą i trzecia z szóstą). Medalistów poznamy 28 lipca.

Każdy chyba widział chłopców grających na osiedlowych boiskach w koszykówkę. To jeden z najpopularniejszych sportów na świecie. Wystarczy tylko wisząca na odpowiedniej wysokości obręcz, kawałek równego asfaltu czy tartanu i kilku ludzi mających zapał.

Bierzesz piłkę, rzucasz, kozłujesz albo mijasz. Jeśli akcja się powiedzie, to w dobrym tonie jest podkreślić swoją wyższość słowami albo gestami. A jeśli to przeciwnik jest górą, to trzeba mu się odgryźć i wyprowadzić z równowagi. Ten sport narodził się na blokowiskach Nowego Jorku, Chicago i Los Angeles. Michael Jordan tak lubił uliczną rywalizację, że w kontrakcie wywalczył sobie tzw. Love of the game clause, która pozwalała mu zagrać w dowolnym momencie, w każdym parku.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Koszykówka
Jeremy Sochan w reprezentacji Polski. Pomoże nam obywatel świata
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Koszykówka
Marcin Gortat na świeczniku. Docenił go nawet LeBron James
Koszykówka
Jeremy Sochan pomoże reprezentacji i zagra w Polsce. Zabierze nawet kucharza
Koszykówka
NBA. Jeremy Sochan lepszy od Brandina Podziemskiego. Zdobył 20 punktów
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Koszykówka
Reprezentacja polskich koszykarzy czeka na lwa. Czy będzie nim rewelacyjny debiutant NBA?