Drużynę hartowały bowiem problemy: nieudana zmiana pokoleniowa, wstydliwa porażka w rozgrywanych wiosną kwalifikacjach kolejnego mundialu czy ultimatum Mateusza Ponitki, który oznajmił, że nigdy nie zagra w jednej drużynie z bratem. Wydawało się, że wysyłamy na EuroBasket zespół rozbity, po ósmej drużynie świata z 2019 roku zostały zgliszcza.
Ta droga pełna przeszkód doprowadziła jednak do meczu-monumentu: ćwierćfinałowego zwycięstwa nad broniącymi tytułu Słoweńcami (90:87). To spotkania tak wydrenowało Polaków, że dwa dni później starcie z Francuzami było już widowiskiem jednostronnym (54:95) - widzieliśmy na parkiecie drużyny z dwóch zupełnie innych lig.
Czytaj więcej
Po porażce w półfinale koszykarskich Mistrzostw Europy z Francją reprezentacja Polski przegrała mecz o trzecie miejsce Eurobasketu z Niemcami. Polacy w IV kwarcie doprowadzili do remisu 59:59, ale ostatecznie przegrali 69:82.
Polacy w grze o brąz wyglądali nieco lepiej. Nieźle bronili, a w walce pod koszem sprytem imponował na początku meczu Aleksander Balcerowski. Brakowało skuteczności: na przełomie pierwszej i drugiej kwarty przeżyliśmy blisko pięć minut bez zdobytego punktu. Polacy nie trafiali „trójek” (0/11 do przerwy) i pudłowali z rzutów wolnych (5/11). Gospodarze prowadzili 21:14 oraz 34:20.
Niemcy, choć grali u siebie i mieli w składzie trzech zawodników z NBA, nie wyglądali jednak na drużynę z innej galaktyki. Polacy nie złożyli więc broni. Słabszy dzień miał Mateusz Ponitka, ale ciężar gry wzięli na siebie inni. Błyszczał Michał Sokołowski, błyszczał Jakub Garbacz. Mecz w Berlinie potwierdził, że doczekaliśmy się drużyny niezłomnej. Nasi koszykarze odrobili straty.