Magic teoretycznie mieli czas do środy, ale decyzja zapadła już w poniedziałek. Otis Smith podpisał wszystkie potrzebne dokumenty i ruszył w podróż do Las Vegas, aby wręczyć je władzom ligi oraz właścicielowi Mavericks Markowi Cubanowi. Magic mieli prawo do wyrównania oferty każdego klubu NBA i postanowili zatrzymać Gortata w składzie. Tym samym przejmują 5-letni kontrakt Polaka na sumę 34 milionów dolarów. Według przepisów, Magic nie mogą sprzedać Gortata do innego klubu przez najbliższy rok bez zgody samego zawodnika. Z kolei sam koszykarz - przynajmniej przez najbliższe dwanaście miesięcy - nie może trafić do Dallas. Nie zagra więc, jak to planował, w pierwszej piątce Mavericks obok Dirka Nowitzkiego i Jasona Kidda.

Gortat cieszył się na myśl o grze w Dallas, ponieważ byłby to dla niego znaczący, sportowy awans. Ze zmiennika Dwighta Howarda, wchodzącego na maksymalnie 10-15 minut w trakcie meczu, stałby się pierwszym centrem jednej z najmocniejszych drużyn Konferencji Zachodniej. Jego pozycja w NBA wzrosłaby nieporównywalnie. Dlatego Polak pojawił się w ubiegłym tygodniu na trybunach w Orlando z olbrzymim uśmiechem na ustach, mówiąc o ofercie Mavericks i powtarzając ile dokładnie będzie teraz zarabiać. Howard odpowiedział pół żartem, pół serio "A co ty tutaj robisz? Ty już nie chcesz grać w naszym zespole. Zmiataj stąd!". Okazało się jednak, że wszystko zostanie po staremu.

Magic wahali się przez kilka dni, ale po naradzie z właścicielem klubu uznali, że zespół ma olbrzymią szansę na zdobycie pierwszego w historii mistrzowskiego tytułu i nie może sobie pozwolić na żadne słabe punkty. Po odejściu Gortata powstałaby zaś luka na pozycji drugiego centra. Howard nie miałby żadnego, wartościowego zmiennika. Magic stracili tego lata już dwóch ważnych zawodników z ubiegłego sezonu - Courtneya Lee (New Jersey Nets) oraz Hedo Turkoglu (Toronto Raptors), więc nie mogli sobie pozwolić na kolejny ubytek. - W lidze, w której brakuje klasowych centrów, mieć dwóch takich środkowych jest dobrą rzeczą. Inwestowaliśmy w Gortata przez pięć lat, tak więc chcemy chronić naszego wychowanka. Najważniejsze jest to, co wnosi do naszego zespołu - stwierdził Smith.

Jego decyzja jest zaskakująca ze względów finansowych. Wydawało się, że klub z Orlando - nie należący do ligowych krezusów - będzie szukał oszczędności w ramach "salary cap" (ograniczeń w wynagrodzeniach nałożonych przez władze ligi). Tymczasem budżet na płace zawodników w przyszłym sezonie przekroczy 80 milionów dolarów. A to oznacza, że za każdego dolara wydanego na płace powyżej limitu 69,92 mln Magic będą musieli płacić dodatkowego do kasy NBA. Gortat będzie więc ich kosztował w przyszłym sezonie nie 5,6, ale 11,2 mln dol. To świadczy o dużej desperacji, albo o przebiegłości Smitha i jego współpracowników. Czy zatrzymał Gortata w składzie, aby inwestować w niego przez kolejne lata, czy też po to, aby zyskać coś w zamian w transakcji wymiennej z innym kontrahentem. Zgodnie z przepisami NBA do transferu wymiennego z udziałem Polaka może dojść dopiero po 15. grudnia, tak więc nasz koszykarz na pewno rozpocznie nowy sezon w Orlando. Ale co będzie potem? Wypowiedź generalnego menedżera dla "Orlando Sentinel" potwierdza, że wszystko jest możliwe. - Nie mogę powiedzieć, że zatrzymaliśmy Gortata w składzie po to, aby później go sprzedać. Zawsze jednak musisz szukać rozwiązań mających na celu ulepszenie drużyny. Gdy masz więcej opcji, wówczas możesz zastanawiać się nad możliwymi transferami - stwierdził Smith.

Gortat nie jest zadowolony z takiego rozwoju wypadków i trudno mu się dziwić. Mając 25 lat mógł zrobić duży krok w karierze w NBA. Teraz, owszem, dostanie te same pieniądze, które zaproponowali mu Mavericks, ale zarazem wróci do zespołu, w którym w ubiegłym roku grał średnio przez 12,6 minut (zdobywając 3,8 pkt i 4,5 zbiórek). Znów będzie musiał współpracować z trenerem Stanem van Gundym, z którym współpraca nie układała mu się najlepiej. - Nie mamy nic przeciwko Orlando, ale prawda jest taka, że niezależnie od swoich chęci i starań Marcin nie będzie w stanie wygrać rywalizacji z Dwightem Howardem - skomentował agent zawodnika Guy Zucker. - Howard to center numer jeden na świecie. Marcin wierzył, że Magic pozwolą mu pójść własną drogą, odkryć swój potencjał, a także zmierzyć się z najlepszymi środkowymi na świecie.