Kiedy Polacy dostawali baty od Argentyńczyków, Hiszpanie rozprawili się z typowanymi nawet do zwycięstwa w całym turnieju Serbami. Wcześniej wygrywali z Tunezją, Portoryko, Iranem i Włochami.
Hiszpania ma gwiazdorski skład: rozgrywający Ricky Rubio od lat czaruje w NBA (obecnie w Phoenix Suns), a bracia Willy Hernangomez (Charlotte Hornets) i Huancho Hernangomez (Denver Nuggets) uczyli się (i nadal uczą) od braci Gasol.
W Chinach jest Marc Gasol (Toronto Raptors) i oczywiście spisuje się znakomicie. Jego starszy brat Pau nie był gotowy po kontuzji. Marc jest aktualnym mistrzem NBA, podobnie jak włoski trener Hiszpanów Sergio Scariolo, który jest w sztabie Toronto Raptors. A przecież w składzie Hiszpanów nie ma Serge'a Ibaki i Nikoli Miroticia, kolejnych zawodników występujących na co dzień w NBA. Są za to Sergio Llull i Rudy Fernandez – doświadczeni koszykarze Realu Madryt. To pokazuje, jaki potencjał mają Hiszpanie, mistrzowie świata z 2006 r., srebrni medaliści IO z 2012 r., mistrzowie Europy z 2015 r.
Piątkowy arcyważny mecz z Rosją podopieczni Mike'a Taylora zaczęli źle i długo nie mogli się przełamać, ale w końcu wygrali.
Niestety, w niedzielę z Argentyną, w meczu o pierwsze miejsce w grupie, wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Polakom nie szło od początku do końca, nadzieja na zwycięstwo umarła bardzo szybko. Na początku drugiej kwarty po kolejnej stracie i kontrze Argentyńczyków biało-czerwoni przegrywali 14:25. Gwiazdor rywali Facundo Campazzo pokazywał zagrania najwyższej klasy, a Argentyńczycy utrzymywali kilkunastopunktowe prowadzenie. Trzy minuty przed końcem trzeciej kwarty doświadczony Luis Scola (21 punktów) i jego koledzy prowadzili 20 punktami, parę chwil później – już 30 punktami (70-40).