9 listopada 2014 roku Philae osiadł ma komecie 67P/Czuriumow-Gierasimienko w bezprecedensowej i spektakularnej misji. Na pokładzie maszyny znajdowało się szereg urządzeń, które przeprowadziły pierwsze w historii bezpośrednie badania tego rodzaju kosmicznego obiektu.

Jednym z aparatów był polski MUPUS, który miał wbić się lód komety (ten jednak okazał się zbyt twardy). Ale wiele innych badań zakończyło się sukcesem.

Dlaczego utraciliśmy kontakt z lądownikiem? — Możliwych powodów jest kilka — tłumaczy „Rzeczpospolitej" profesor Wlodek Kofman z Centrum Badań Kosmicznych PAN. — Niewykluczone, że temperatura na komecie, -150 stopni, okazała się zbyt niska, by elektronika pracowała sprawnie, była testowana w temperaturze -50 stopni. Możliwe też, że pod wpływem gazów wyrzucanych przez kometę lądownik przekręcił się w taki sposób, że jego antena jest skierowana nie w przestrzeń, a ku lodowej ścianie — spekuluje Kofman.

Mimo utraty kontaktu z lądownikiem, cała misja się jeszcze nie zakończyła. W pobliżu komety wciąż szybuje sonda Rosetta, która będzie się teraz powoli zbliżać do jej powierzchni i przysyłać coraz dokładniejsze zdjęcia.

Całą misję sondy Rosetta i lądownika Philae trzeba uznać za wieli sukces, zarówno techniczny jak i naukowy — uważa prof. Kofman. Polacy, którzy zbudowali aparat MUPUS otrzymali już zamówienia na podobne penetratory i są dziś czołowymi projektantami tego rodzaju urządzeń na świecie.