Korespondencja z Zabrza
W peletonie łatwo ich poznać. Są masywni i umięśnieni. Fizyczne cechy wynikają z zadania, jakie mają do spełnienia. Na finiszu muszą pojechać bardzo szybko, 60–80 km na godzinę, żeby wygrać. To sprinterzy.
Na swoją akcję dostają kilkanaście może kilkadziesiąt sekund. Nie punktują przeciwnika podczas długiego podjazdu, jak górale. Aby sięgnąć po zwycięstwo, potrzebują nie tylko szybkości, mocy i siły, ale również sprytu, mocnego charakteru. Przepychają się, by wywalczyć pozycję, wystawiają łokcie, toczą bitwę bark w bark.
– Sprintera można porównać do żołnierza sił specjalnych. Nie ma on czasu na zastanowienie się, musi od razu działać, postawi wszystko na jedną kartę nawet za cenę tego, że coś mu się stanie albo że go potępią, jeśli zagra nieczysto. Sprinter ma psychikę komandosa – mówi dyrektor Tour de Pologne, były kolarz Czesław Lang.
W środę w Katowicach prędkość na ostatniej rundzie etapu dochodziła do 80 km na godzinę. Droga do mety wiodła z górki. Można się było rozpędzić. Jeden z kandydatów do zwycięstwa Dylan Groenewegen, Holender z grupy Jumbo-Visma, jechał pierwszy 40 m przed metą. Z prawej strony mijał go jego rodak, mistrz kraju Fabio Jakobsen z Deuceunick.