Skoki narciarskie: Był Boss, będzie Dodo

Finał Pucharu Świata w Planicy dla Ryoyu Kobayashiego. Trener reprezentacji Polski Stefan Horngacher odchodzi, jego następcą jest Czech Michal Doležal.

Aktualizacja: 25.03.2019 06:22 Publikacja: 24.03.2019 18:47

Michal Daležal ma 41 lat, był najważniejszym współpracownikiem Stefana Horngachera

Michal Daležal ma 41 lat, był najważniejszym współpracownikiem Stefana Horngachera

Foto: PAP/ Grzegorz Momot

Ryoyu Kobayashi miał w Planicy swój końcowy show – wygrał finałowy konkurs, dodał do dużej Kryształowej Kuli za zdobycie Pucharu Świata małą – za loty, zwyciężył w klasyfikacji turnieju Planica 7, poprawił dla smaku rekord Letalnicy – teraz to 252 m, zebrał wszystkie puchary i nagrody rzeczowe, kazał kibicom trzykrotnie wysłuchać japońskiego hymnu.

Sukces młodzieńca z prefektury Iwate jest wielowymiarowy, ten najbardziej przyziemny wymiar – 271 tysięcy franków szwajcarskich oraz 85 tysięcy euro nagród łącznie – też przemawia do wyobraźni.

Polacy na koniec PŚ zostawili w pamięci kibiców świetny konkurs drużynowy z dobrą rolą indywidualną Piotra Żyły, popartą w niedzielę czwartym miejscem w finale i rekordem życiowym – 248 m. Kamil Stoch został trzecim skoczkiem sezonu, Żyła – trzecim specjalistą lotnikiem. Potem była już tylko feta.

Ostatnie zdjęcie

Kiedy rozszerzona o trenerów i dyrekcję Polskiego Związku Narciarskiego reprezentacja robiła sobie zdjęcia na podium z Kryształową Kulą za zdobycie Pucharu Narodów, było wiadomo, że to ostatnie zdjęcie Stefana Horngachera i Michala Doležala pod wspólną, biało-czerwoną flagą.

Adam Małysz obiecał szybką decyzję w przypadku rezygnacji austriackiego szkoleniowca i słowa dotrzymał. Rozmowy z różnymi kandydatami trwały już podczas MŚ w Seefeld, dość blisko pracy w Polsce był niemiecki trener Szwajcarów Ronny Hornschuh, ale po namyśle odmówił, posadę dostał Doležal, przez trzy lata wielofunkcyjny asystent Horngachera.

To był przede wszystkim człowiek od zmyślnego szycia kombinezonów dla kadry A, ale też fachowiec od prowadzenie treningów podczas nieobecności Horngachera, dbania o wszelki sprzęt, także od szczegółowych analiz odbicia, lotu oraz lądowania.

W roli trenera odnalazł się jak wszyscy w skokach narciarskich – po pracowitym okresie uprawiania tej dyscypliny. Jest z pokolenia Adama Małysza, raptem o dwa miesiące z kawałkiem młodszy od polskiego mistrza. Przyznać trzeba szczerze – wielkich osiągnięć nie miał, w jego roczniku (1978) czeską gwiazdą był Jakub Janda.

Doležal pokazał się po raz pierwszy w zawodach Pucharu Świata w 1996 r. Przez 12 lat wytrwale startował, czasem zbierał punkty pucharowe, najlepsze miejsce – siódme –  zdobył w 1999 r. w Zakopanem. Parę tygodni później był 12. w Turnieju Czterech Skoczni, m.in. po dziesiątych pozycjach podczas konkursów w Ga-Pa i Innsbrucku.

Szczytem olimpijskich osiągnięć Czecha był start w zimowych igrzyskach w Nagano (1998) – był 11. na skoczni normalnej, ósmy na dużej. Cztery lata później w Salt Lake City zajął jeszcze 12. miejsce na skoczni normalnej. Osobisty rekord długości lotu – 199 m – ustanowił 23 lata temu na Čertáku w Harrachovie. Po sezonie 2006/2007 przestał startować.

Od zawsze był związany z klubem Dukla Liberec, urodził się raptem kilkanaście kilometrów dalej, w Jabloncu nad Nysą, mieście znanym kiedyś dobrze w Polsce z produkcji sztucznej biżuterii. W Libercu Doležal dość szybko zaczął zajmować się trenerką, w 2012 r. był już szkoleniowcem czeskiej kadry B, miał wtedy pod opieką m.in. Jana Maturę, Antonina Hajka, Jiřiego Mazocha, Čestmira Kožiška oraz Borka Sedlaka, dziś na gorącej posadzie asystenta dyrektora FIS, tego od zapalania zielonego światła przed każdym skokiem.

Szył kombinezony

Już siedem lat temu Doležal wymyślił, że pomoże skokom w ojczyźnie, szyjąc z mamą Mileną kombinezony dla kadry. Nauczył się kroju, rozpoznał technologie i materiały, zobaczył, że nawet drobne poprawki znaczą wiele dla jakości prób na skoczni. Zaczął być uznawany za jednego z najlepszych fachowców w tej dziedzinie. Firma rodzinna działa do dziś, ale kryzys czeskich skoków kazał szukać Michalowi Doležalowi nowych wyzwań.

Jeszcze zimą 2015/2016 roku prowadził samodzielnie reprezentację Czech, tę z Jakubem Jandą i Viktorem Polaškiem. Szefem drugiej reprezentacji (Roman Koudelka i juniorzy) był Austriak Richard Schallert. Gdy czeski szkoleniowiec usłyszał trzy lata temu w Planicy, że jest wolna posada trenera reprezentacji Polski po Łukaszu Kruczku – zgłosił swą kandydaturę.

Polski Związek Narciarski wybrał jednak Horngachera, lecz Austriak jeszcze w Planicy złożył propozycję pracy Doležalowi w grupie asystentów, obok Zbigniewa Klimowskiego i Grzegorza Sobczyka. Czech się zgodził, choć jednym z warunków było zaprzestanie produkcji kombinezonów dla czeskiej kadry.

Trzy lata pracy obok austriackiego trenera były czasem szlifowania warsztatu trenerskiego, zdobywania zaufania polskich skoczków, budowania pozycji, jak widać, chyba się udało. Horngacher, który stworzył w Polsce silny zespół szkoleniowy, chciał zabrać Czecha do Niemiec, ale Doležal odmówił – szansa bycia pierwszym trenerem w Polsce to więcej niż asystentura w Niemczech. Austriak trzy lata temu zachował się podobnie.

Nie boję się

Był Boss, będzie, jak mówią znajomi, Dodo. Po 20 latach polską kadrę A poprowadzi znów trener z Czech, poprzednim był w latach 1994–1999 jeden z odkrywców talentu Adama Małysza – Pavel Mikeska. Polscy skoczkowie wypowiadają się o Doležalu z szacunkiem. Horngacher też wystawił mu laurkę. – Jest jednym z tych, którzy potrafią zrobić wszystko. Zna się na kombinezonach, sprawach związanych ze szkoleniem i logistyką. I jest dobrym człowiekiem. Będzie właściwą osobą – mówił w Planicy.

Sam zainteresowany obiecał kontynuację i rozwój. – Nie boję się. Mamy mocny sztab i zawodników. W kwestiach technicznych będziemy iść do przodu. Mamy pomysły, przygotujemy plan z profesorem Haraldem Pernitschem (Austriak zajmujący się naukową analizą skoków – red.), który z nami zostaje. W przyszłym tygodniu zabieramy się do pracy, także z innymi grupami szkoleniowymi – mówił.

Najbardziej niecierpliwi kibice muszą poczekać na efekty do początku Letniej Grand Prix – 20 lipca na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle-Malince. Bardziej cierpliwi – do startu kolejnego Pucharu Świata – 23 listopada, także w Wiśle.

Zakończenie PŚ zbiegnie się za rok z finałem IV edycji turnieju Raw Air – 15 marca na skoczni mamuciej w Vikersund. Potem są jednak jeszcze MŚ w lotach (20–22 marca), na Letalnicy w Planicy, więc tradycja kończenia sezonu w porannym słońcu nad szczytami Alp Julijskich, przy słoweńskich rytmach ludowych i śliwowicy, zostanie zachowana.

Ryoyu Kobayashi miał w Planicy swój końcowy show – wygrał finałowy konkurs, dodał do dużej Kryształowej Kuli za zdobycie Pucharu Świata małą – za loty, zwyciężył w klasyfikacji turnieju Planica 7, poprawił dla smaku rekord Letalnicy – teraz to 252 m, zebrał wszystkie puchary i nagrody rzeczowe, kazał kibicom trzykrotnie wysłuchać japońskiego hymnu.

Sukces młodzieńca z prefektury Iwate jest wielowymiarowy, ten najbardziej przyziemny wymiar – 271 tysięcy franków szwajcarskich oraz 85 tysięcy euro nagród łącznie – też przemawia do wyobraźni.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
kolarstwo
Katarzyna Niewiadoma wygrywa Strzałę Walońską. Polki znaczą coraz więcej
Inne sporty
Paryż 2024. Tomasz Majewski: Sytuacja w Strefie Gazy zagrożeniem dla igrzysk. Próba antydronowa się nie udała
Inne sporty
Przygotowania Polski do igrzysk w Paryżu. Cztery duże szanse na złoto
Inne sporty
Kłopoty z finansowaniem żużla. Państwowa licytacja o Zmarzlika
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Inne sporty
Kolejne sukcesy pilotów. Aeroklub Polski czeka na historyczny rok