Młodzi Polacy z mistrzostw Europy w Sarajewie przywieźli właśnie pięć medali. Miłosz Redzimski zdobył złoto, a Samuel Kulczycki, którego pokonał w półfinale – brąz. Do tego trzeba dodać dwa medale w mikście (w tym złoty duetu Kulczycki – Zuzanna Wielgos) i jeden w deblu, gdzie Kulczycki wywalczył srebro w parze z Patrykiem Kubikiem.
Polacy wygrali olimpijską klasyfikację medalową i chociaż to „tylko” sukcesy w kategoriach juniorskich, to przypomniały złote czasy tenisa stołowego w naszym kraju.
Oglądały ich tłumy
Nazwiska Andrzeja Grubby, Leszka Kucharskiego czy Stefana Dryszela znał każdy kibic. Nic dziwnego, skoro Polacy potrafili zdobywać brązowe i srebrne medale na mistrzostwach świata czy grać w finale mistrzostw Europy. Andrzej Grubba w 1984 roku wygrał plebiscyt „Przeglądu Sportowego” na sportowca roku.
– Każdy sukces, zwłaszcza międzynarodowy, przyciąga kibiców, a w latach 80. tenis stołowy odnosił największe. Telewizja Polska miała dwa programy, więc jeśli na jednym z nich była transmisja meczu europejskiej superligi, to ludzie ją oglądali – mówi „Rz” Stefan Dryszel, obecnie dyrektor sportowy Polskiego Związku Tenisa Stołowego (PZTS).
To część prawdy o ich popularności. Na meczach międzynarodowych trybuny były pełne, podobnie jak podczas występów pokazowych. Gwiazdy sportu często odwiedzały wówczas zakłady pracy. Było to także udziałem tenisistów stołowych, którzy – zabawiając publiczność – grali lusterkiem, żelazkiem czy kantem rakietki.