Dwaj kowboje walczą o mistrzostwo świata

Chińczyk Ding Liren i Rosjanin Jan Niepomniaszczij walczą o mistrzostwo świata, ale na szachownicy nie ma króla, po tym kiedy abdykował Magnus Carlsen.

Publikacja: 20.04.2023 03:00

Ding Liren i Jan Niepomniaszczij w trakcie meczu w Astanie

Ding Liren i Jan Niepomniaszczij w trakcie meczu w Astanie

Foto: David Llada

Norweg rządził przez dekadę, wdrapał się na tron już jako 22-latek. Młodszy od niego, o pięć miesięcy, był w tej roli tylko Garri Kasparow. Dziś to właśnie on najbrutalniej ubiera w słowa to, o czym myśli duża część szachowego środowiska: – Trudno mówić, że mamy do czynienia z meczem o mistrzostwo świata, bo w takim powinien brać udział najlepszy gracz na planecie.

Pozycja Carlsena jest niepodważalna, jego nieobecność w oczach wielu niemal delegitymizuje konfrontację Niepomniaszczija z Lirenem. Obaj byli najlepsi w ubiegłorocznym Turnieju Kandydatów (brał w nim udział także Polak Jan Krzysztof Duda). Uznawany za faworyta Rosjanin próbował już wcześniej zdobyć tytuł – bez skutku. Jego starcie z Carlsenem nie było porażką, tylko klęską.

Czytaj więcej

Miliony na szachownicy

Człowiek w erze silników

Dwa lata temu w meczu o tytuł Niepomniaszczij przeżył niewytłumaczalną zapaść, choć w szóstej partii wydawało się, że zaczyna spychać Carlsena na liny. Nagle jednak opuścił gardę i kilkadziesiąt posunięć później – to była rekordowa, 8-godzinna rozgrywka złożona z 136 ruchów – padł na deski. Później był już jak bokser po nokaucie. Słaniał się na nogach, przegrał 3 z 5 kolejnych partii. Mecz zakończył się przed czasem.

Dzięki klęsce Rosjanina w erze ekspansji silników szachowych dostrzegliśmy, że królewską grę wciąż uprawiają podatni na błędy ludzie. Choć mamy do czynienia z uzbrojonymi w ponadprzeciętne umysły perfekcjonistami, w walce o najwyższą stawkę wcale nie musi padać remis za remisem. Śledziliśmy ludzki dramat w czasach superkomputerów.

Niepomnaszczij nie był w stanie zmusić Carlsena do maksymalnego wysiłku i może przebieg meczu jeszcze bardziej wpędził Norwega w apatię, która przyniosła abdykację. Teraz to Rosjanin jest mądrzejszy o tamte doświadczenia. Podobno lepiej radzi sobie w kryzysowych sytuacjach i dzisiaj nie dopuściłby do klęski takiej jak dwa lata temu.

Pierwszy raz usiadł przy szachownicy jako czterolatek i wygrywał nawet mistrzostwa Europy w młodszych kategoriach wiekowych, ale drogę na szczyt wydłużył sobie na własne życzenie. Przyznawał później branżowym portalom, że nie pracował wystarczająco ciężko i tracił czas na inne rozrywki: piłkę nożną, filmy Marvela oraz e-sport – taktyczną Dotę 2, karcianego Heartstone’a czy piłkarską FIFĘ.

Jeśli przerastający rywali Carlsen uprawia dziś nieco inną dyscyplinę i obraca hetmanami na osobnej planecie, to Niepomniaszczija możemy nazwać pierwszym pośród śmiertelników, skoro wygrał dwa kolejne Turnieje Kandydatów.

Nie byłby pierwszym, który sięgnął po tytuł w drugiej próbie – robili tak wcześniej jego rodacy Wasilij Smysłow (1957) oraz Boris Spasski (1969).

Stawką meczu o mistrzostwo świata – oprócz tytułu – jest także 2 mln euro do podziału między pretendentów w stosunku 60:40. Panowie grają o tytuł w Astanie. Rosjanin jest na półmetku rywalizacji bliżej sukcesu, prowadzi 4:3. Mecz jest jednak otwarty, nie mamy klinczu, tylko dwie z siedmiu partii kończyły się remisami, a najdłuższa trwała 49 posunięć. Walka potrwa do końca kwietnia, rozstrzygnie się w 14 partiach.

Niepomniaszczij i Liren mają w każdej partii po 120 minut na 40 pierwszych ruchów oraz po 60 na ewentualne następne 20. Później czas gry może zwiększyć się jeszcze o kwadrans, a każde kolejne posunięcie daje 30-sekundową bonifikatę. Remis po 14 partiach zaowocuje dogrywką w szachach szybkich. Tak Carlsen ogrywał w 2018 roku Fabiano Caruanę. Wcześniej panowie wszystkie partie zremisowali.

Podobno lubi deszcz

Mecz w Astanie jest zupełnie inny. Nie ma nic wspólnego z wycyzelowanym, nastawionym na obronę przez czarne pozycji remisowych starciem ostrożnych perfekcjonistów. Były trener Niepomniaszczija Siergiej Szypow mówi nawet o kowbojskiej strzelaninie, bo obaj szachiści grają bardzo otwarcie – jakby porzucili muzykę klasyczną, wybrali rock and rolla.

Rosjanin prowadził dwukrotnie i za każdym razem Chińczyk wyrównywał stan meczu, więc ma mocną psychikę. Liren jeszcze dwa lata temu byłby pewnie faworytem, ale pandemia wyhamowała jego karierę. Wcześniej, w latach 2017–2018, był niepokonany w 100 kolejnych partiach. To rekord, który dopiero kilka miesięcy później poprawił i wyśrubował Carlsen.

Liren początkowo nie zakwalifikował się do Turnieju Kandydatów, skorzystał dopiero na dyskwalifikacji za wsparcie inwazji na Ukrainę Siergieja Karjakina, ale to także wymagało gimnastyki.

Zamknięcie Chin przez pandemiczną politykę Xi Jinpinga sprawiło, że rozegrał w ciągu roku tylko cztery oficjalne partie z wymaganych 30. Tamtejsza federacja zorganizowała mu więc trzy turnieje, dzięki którym wypełnił limit.

Podobno mama posadziła go przy szachownicy, gdy miał cztery lata. Umiejętności młodziana szlifował Chen Lixing, który wcześniej wychował mistrzynię świata Zhu Chen. Oboje urodzili się w dziewięciomilionowej prefekturze Wenzhou nad Morzem Wschodniochińskim. Liren spędził tam dzieciństwo, ale nie młodość. Wyjechał do Pekinu na studia jako samotny 17-latek.

Może tęsknota za domem sprawiła, że podobno lubi przesiadywać przy oknie i patrzeć na deszcz. Jest absolwentem prawa, do którego przekonała go kreskówka „Detektyw Conan”. Zawsze chciał być jednak szachistą, w czym wspierali go rodzice: inżynier elektryk i pielęgniarka. Lubi piłkę nożną, koszykówkę oraz chiński folk, nudzą go za to gry komputerowe. Na każdy turniej zabiera raczej książkę.

Mecz o mistrzostwo to starcie geopolitycznych potęg. Rosjanin występuje pod flagą FIDE, bo po wybuchu wojny tamtejszym szachistom odebrano narodowe barwy, choć szefem światowej federacji jest Rosjanin Arkadij Dworkowicz. Niepomnaszczij był wśród 44 arcymistrzów, którzy w ubiegłym roku podpisali się pod listem potępiającym agresję na Ukrainę.

Nigdy nie wdzięczył się do reżimu, jest wręcz antyputinistą. Nie ulega jednak wątpliwości, że Rosjanie wykorzystaliby propagandowo jego sukces. Mówimy wszak o szachowej monarchii, która wydała na świat kilkunastu mistrzów świata. Grę uznawaną niegdyś za burżuazyjną zaprosili przecież pod strzechy już bolszewicy, wśród jej wielbicieli był nawet Włodzimierz Lenin.

Chiny są wschodzącą potęgą. Mistrzynią świata jest Ju Wenjun, w lipcu będzie broniła tytułu w starciu z  rodaczką Leią Tingjie. Liren jest pierwszym Chińczykiem, który przystąpił do gry o tron. To była kwestia czasu, choć na początku rewolucji kulturalnej (1966–1976) szachy jako rozrywka dekadenckiego Zachodu były zakazane, a do dziś popularniejsze w Kraju Środka są raczej xiangqi (gra planszowa zwana chińskimi szachami) oraz go.

Projekt „Wielki smok”

Obecnie w szachy gra około 5 mln Chińczyków, ale liczbę zawodowców szacuje się na kilka tysięcy, choć już w drugiej połowie XX wieku władze zrozumiały, że szachy mogą być ważnym elementem kształtowania wizerunku kraju. Powstał nawet w 1976 roku popularyzacyjny projekt „Wielki smok”. Efekty widać. 9 z 14 ostatnich mistrzyń świata to Chinki, dwukrotnie reprezentacja Państwa Środka wygrała szachową olimpiadę. Teraz o tytuł walczy Liren.

On i Niepomniaszczij grają najważniejszy mecz życia, ale szachownica wciąż jest w cieniu Carlsena, który tytułu bronił czterokrotnie. Zrezygnował, bo zabrakło mu motywacji, żeby poświęcić tygodnie na przygotowania do wielogodzinnych partii. Norweg jest uzależniony od adrenaliny, przyszłość szachów widzi raczej w bardziej widowiskowych odmianach: rapidzie, blitzu, armagedonie.

Carlsen ostatni mecz jako mistrz świata przegrał podczas turnieju online Champions Chess Tour z Hikaru Nakamurą, bo niechlujnie kliknął myszką i przypadkiem oddał hetmana za darmo. Takie stają się dziś szachy: energetyczne, widowiskowe, coraz bardziej odległe od rozpisanej na wiele godzin burzy umysłów. Mecz w Astanie może być jednym z ostatnich powiewów dawnego romantyzmu. Presja zmian jest silna.

Norweg rządził przez dekadę, wdrapał się na tron już jako 22-latek. Młodszy od niego, o pięć miesięcy, był w tej roli tylko Garri Kasparow. Dziś to właśnie on najbrutalniej ubiera w słowa to, o czym myśli duża część szachowego środowiska: – Trudno mówić, że mamy do czynienia z meczem o mistrzostwo świata, bo w takim powinien brać udział najlepszy gracz na planecie.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Inne sporty
Bratobójcza walka o igrzyska. Polacy zaczęli wyścig do Paryża
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
kolarstwo
Katarzyna Niewiadoma wygrywa Strzałę Walońską. Polki znaczą coraz więcej
Inne sporty
Paryż 2024. Tomasz Majewski: Sytuacja w Strefie Gazy zagrożeniem dla igrzysk. Próba antydronowa się nie udała
Inne sporty
Przygotowania Polski do igrzysk w Paryżu. Cztery duże szanse na złoto
Inne sporty
Kłopoty z finansowaniem żużla. Państwowa licytacja o Zmarzlika